Polska armia wciąż pozostaje w tyle, jeśli chodzi o przygotowanie do walki dronowej — zarówno w zakresie posiadania odpowiedniego sprzętu, jak i obrony przed atakiem na dużą skalę. Problem ten ujawnia się szczególnie w kontekście współczesnych konfliktów, gdzie kluczową rolę odgrywają drony - tłumaczy w rozmowie z Onetem kpt rez. Maciej Lisowski, ekspert ds. uzbrojenia.
Drony zmieniają zasady walki, co doskonale widać na przykładzie konfliktu w Ukrainie, gdzie sprzęt ten zyskał miano głównego narzędzia powstrzymywania agresora, jednak - jak zaznacza ekspert - w polskiej armii wciąż brakuje małych, precyzyjnych maszyn, które znacznie zwiększyłyby zdolności operacyjne na polu walki.
Zobacz także: W Polsce na miejsce w schronach i ukryciach może liczyć niecałe 4 proc. mieszkańców
Polski przemysł ma potencjał, ale w porównaniu do Ukrainy pozostaje znacznie bardziej zbiurokratyzowany. Lisowski zwraca uwagę na decentralizację odpowiedzialności za produkcję dronów, co utrudnia stworzenie sprawnie działającego systemu. Z powodu regulacji budżetowych oraz rozdrobnienia kompetencji pomiędzy różne ministerstwa, proces wdrażania nowych technologii w Polsce przebiega wolniej niż na Zachodzie.
Ekspert podkreśla jednak, że polskie firmy mają duże możliwości technologiczne, w tym produkcję kontrolerów lotu, kodowanej łączności czy analogowych chipów AI, które są znacząco tańsze i bardziej energooszczędne. Kontrolery i inne kluczowe komponenty mogą być wytwarzane taniej niż konkurencyjne rozwiązania, ale brak systemowych działań utrudnia pełne wykorzystanie tych możliwości.
- Wojskowi byli w wielkim szoku, jak to wszystko wygląda i jak prosto na "trytytkach" się je robi i że dron ma na przykład udźwig 2,5 kilograma ładunku, który jest w stanie uszkodzić opancerzony pojazd, tudzież wyeliminować dużą liczbę żołnierzy — mówi Onetowi Lisowski, wskazując na potrzebę zmiany postrzegania dronów w wojsku. Jego zdaniem w polskiej armii nadal zbyt dużą rolę odgrywa tzw. "beton wojskowy", który faworyzuje ciężki sprzęt nad nowoczesnymi rozwiązaniami.
Lisowski zaznacza, że polska armia powinna zmierzać w kierunku stworzenia rozproszonego systemu produkcji komponentów dronowych już w czasie pokoju. Według niego ważniejsze niż masowe magazynowanie gotowych dronów będzie posiadanie infrastruktury zdolnej do szybkiego wytwarzania sprzętu w trakcie konfliktu. Ekspert wskazuje, że przy froncie liczącym 1200 kilometrów, jak na Ukrainie, każda ze stron zużywa średnio 10 tys. dronów dziennie.
Odpowiednie przygotowanie infrastruktury do produkcji dronów w dużej skali mogłoby znacząco zwiększyć zdolności obronne Polski, szczególnie w konfrontacji z masową produkcją w innych krajach Europy czy USA, które zaczęły wdrażać technologie ukraińskie. W obliczu wojny, tylko działanie na szeroką skalę gwarantuje skuteczną obronę. - W tej chwili jesteśmy w tyle, a to jest grzech zaniechania — podsumowuje Lisowski.
Więcej na ten temat tutaj.