Sieć Marks&Spencer wymyśliła ciekawą opcję na zarobienie kilku dodatkowych funtów, wszystkie staniki od rozmiaru DD w górę będą droższe o 2 funty. Akcja od razu spowodowała falę protestów, którą rozpoczęła dziennikarka „Daily Mail", Erin Kelly, w felietonie opublikowanym przez gazetę:
"Podobno wszystkie kobiety chcą mieć duży biust. To chyba jakiś żart. Większy biust potrzebuje większego stanika. Próba kupienia odpowiedniego zawsze była horrorem. Teraz trzeba więcej płacić".
Obrona producenta ubrań jest najprostsza z możliwych, tłumaczy się, że do produkcji staników od DD w górę potrzeba więcej materiałów. Argumenty nie przekonują założycielki grupy Busts 4 Justice na portalu społecznościowym Facebook, Beckie Williams:
„Pozostali producenci i dystrybutorzy bielizny nie odczuwają potrzeby podwyższania cen staników z dużymi miseczkami. Kobiety o małych piersiach nie muszą dopłacać za gąbki, którymi wypycha się miseczki w rozmiarze AA. Dlaczego my mamy płacić za koronki? Biusty większe niż D są traktowane w świecie mody jak mutanty i tak się czują. Jak mają czuć się normalnie, skoro za stanikiem muszą chodzić przez pół miasta, a jak w końcu go znajdą, to muszą płacić za niego majątek?"
Marks&Spencer pozostał przy swoim stanowisku i nie chce wyrównać cen staników. Natomiast niektóre sklepy zrobiły rabaty dla członkiń grupy Busts 4 Justice. Możliwe, że i polski oddział brytyjskiego giganta wprowadzi podobne dyskryminacje dla biustów.