Powiedzieć, że pewna turystka miała pecha podczas swojej podróży po Australii, to jak nic nie powiedzieć. O czym mowa? Chodzi o historię pewnej kobiety, która upuściła telefon pomiędzy skały. Gdy próbowała go wydostać, sama wpadła w trzymetrową szczelinę, zwisając głową w dół. Jaki jest finał tego zdarzenia? Szczęśliwy, choć nie było to wcale oczywiste.
Przeczytaj też: Syn napisał dla ojca prześmiewczy nekrolog. Czegoś takiego jeszcze nie czytałaś...
O tym niecodziennym wydarzeniu informuje „Daily Mail”. Okazuje się, że gdy turystka utknęła między skałami, na pomoc rzucili się jej przyjaciele. Po godzinie zdecydowali się wezwać pomoc.
Peter Watts, specjalistyczny ratownik NSW Ambulance, który kierował akcją ratunkową wyjawił, że jego zespół musiał zbudować specjalną, drewnianą ramę, zanim zaczął usuwać głazy. Wiadomo też, że nie można było wyciągnąć kobiety ot tak, ponieważ uwięziona została w zakręcie w kształcie litery „S”. Ostatecznie nie obyło się też bez użycia specjalistycznego sprzętu do wyciągnięcia ważącego 500 kg głazu.
W ciągu 10 lat mojej pracy jako ratownik medyczny nigdy nie spotkałem się z czymś takim, było to trudne, ale niesamowicie satysfakcjonujące — powiedział Peter Watts.
Czy udało się uratować turystkę? Owszem. Po siedmiu godzinach, z niewielkimi sinikami i zadrapaniami, została uwolniona. Jej telefon „zginął” w ciemnościach.
Przeczytaj też: Krzysztof Jackowski snuje czarne wizje. „To jest początek III wojny światowej”