W związku z obecnymi intensywnymi opadami deszczu, które spowodowały już znaczne podtopienia w Polsce i Czechach, rzecznik Instytutu Meteorologii i Gospodarki Wodnej, Grzegorz Walijewski, ostrzega przed długotrwałym zagrożeniem powodziowym. Chociaż porównania do katastrofalnej powodzi z 1997 roku wydają się na razie przedwczesne, sytuacja jest alarmująca.
Zobacz także: Tragiczny weekend w Polsce. Trwa dramatyczna walka z powodzią
- Nie powinniśmy porównywać kataklizmów, bo dramat ludzki teraz jest ogromny. Opady są nieco mniejsze, a same wezbrania przeważnie niższe niż podczas powodzi tysiąclecia. W 1997 r. spadło nawet do 600 mm deszczu w krótszym czasie, dziś jest nieco ponad 400 mm - wyjaśnia Grzegorz Walijewski.
- Na razie możemy powiedzieć, że lokalnie rekordy z tamtej powodzi są przekroczone, choćby w Kłodzku, które jest podtopione. Jednak analizując maksymalne stany wody, to dziś przeważnie są o kilka centymetrów niższe niż przed laty. Do tego na dziś jest mniejszy obszar objęty powodzią i mniejsze są wezbrania wód - wskazuje.
Jak podkreśla: - Dziś w nocy stan alarmowy będzie przekroczony w Opolu, zaś w nocy z poniedziałku na wtorek we Wrocławiu. Tam pojawia się też problem rzeki Ślęza, też jest przekroczony stan alarmowy... Powiem wprost, to wszystko musi spływać. Jeśli ktoś może, niech się przygotuje na wielką wodę. Musimy słuchać komunikatów i ostrzeżeń oraz poleceń służb.
Fala powodziowa, jak prognozuje ekspert, będzie przemieszczać się przez południową Polskę przez najbliższe dwa tygodnie, bez wyraźnie widocznej kulminacji wezbrania na Odrze. - Nie jesteśmy w stanie dziś powiedzieć, jak długo będzie to wezbranie trwało. Szacunkowo można założyć, że stany alarmowe będą przekroczone na całej długości górnej i środkowej Odry aż do ujścia w Nysy Łużyckiej - podsumowuje rzecznik IMGW-PIB.
Więcej przeczytasz tutaj.