Przez ostatni rok byłam w toksycznym związku. Oczywiście zrozumiałam to dopiero pod koniec naszej relacji. Wcześniej wydawało mi się, że z nim jest wszystko ok. i że to ze mną jest jakiś problem. Wmawiał mi, że jestem głupia, nic nie potrafię i nikt nigdy mnie już nie pokocha. Dlaczego z nim byłam tyle czasu? Ponieważ na początku relacja wyglądała jak w bajce. Czułam się najpiękniejszą i najbardziej kochaną kobietą na świecie. Kwiaty, komplementy, prezenty.
Nie jestem osobą, która od razu się zakochuje i robi plany na przyszłość. To on narzucał to tempo. Mówił, że jestem wyjątkowa, podobno nikogo tak nie kochał. Pytał, na ile osób zorganizujemy wesele i jak damy na imię dzieciom. Najpierw go stopowałam w tych rozmowach, ale potem mu zaufałam. Wierzyłam, że naprawdę się ze sobą zestarzejemy.
Zobacz także: LIST: „Chcę odwołać swój ślub”
Potem wyszło na jaw, że nie jestem jedyna. Za moimi plecami spotykał się z innymi dziewczynami, zdradzał mnie. Jak o wszystkim się dowiedziałam, zrzucił winę na mnie. Nie byłam wystarczająco troskliwa, kochająca, wyrozumiała. Manipulował moimi emocjami, straciłam pewność siebie. Najgorsze było to, że wciąż go kochałam, mimo tych wszystkich zdrad i wstrętnych komentarzy pod moim adresem. Uzależnił mnie od siebie. Czułam, że jeśli odejdzie, stracę swoją największą miłość.
Rzucił mnie z dnia na dzień, kiedy byłam gotowa wybaczyć. Kiedyś zrozumiem, że dobrze się stało. Uwolnił mnie od siebie. Emocjonalnie jestem jednak teraz wrakiem. Wyrządził mi wielką krzywdę i chciałabym, żeby karma kiedyś do niego wróciła. Czekam na to. Przez niego już nigdy nikomu nie zaufam.
M.