Wizyta duszpasterska, inaczej zwana kolędą, to tradycja, która zazwyczaj ma miejsce w styczniu. Księża odwiedzają wówczas wiernych w ich domach, modlą się z nimi, rozmawiają na temat wiary, sakramentów, a także zbierają datki na kościół.
Niedawno pisałyśmy o parafii pw. św. Wojciecha Biskupa i Męczennika w Białymstoku, która postanowiła poinstruować parafian, jak godnie przyjąć duchownego pod swój dach. Przypomnijmy: Instrukcja, jak przyjmować księdza po kolędzie. „Kapcie na nogach są oznaką najwyższej pogardy!”
Teraz głośno zrobiło się z kolei o liście trudności podczas wizyty duszpasterskiej, którą przygotowali Franciszkanie z Sanoka.
W artykule poświęconym kolędzie, który znajduje się na stronie franciszkańskiej parafii, możemy m.in. przeczytać, że wizyta duszpasterska zaplanowana jest zazwyczaj w godzinach 15:30-20:30, aby „cała rodzina mogła brać w niej udział” i „aby uszanować prawo do odpoczynku wieczornego”. Niestety, parafianie co roku utrudniają księżom kolędę. Oto lista trudności, z którymi muszą mierzyć się duszpasterze:
- niewpuszczenie do mieszkania (ludzie tłumaczą się, że nie są przygotowani; że nic nie wiedzieli o kolędzie; że nie spodziewali się księdza…itp.);
- wyjście z mieszkania poszczególnych członków rodzin tuż przybyciem kapłana (najczęściej robią to ludzie, którzy są jakoś „na bakier” z Kościołem, boją się rozmowy z kapłanem; żyjący w konkubinatach czy innych nieprawidłowych związkach, chcący ukryć ten fakt; młodzież, która nie chodzi na religię; czy też osoby mające problem z alkoholem);
- ukrywanie trwałego mieszkania z kimś w nieprawidłowych związkach;
- zdziwienie na widok kapłana, np.: „O, jakiś nowy ksiądz w tym roku do nas przychodzi?!” (zabawne i smutne zarazem są sytuacje, kiedy ludzie ci po raz pierwszy widzą kapłana, który w parafii pracuje już 2, 3, 4 lata… lub nie znają swego proboszcza);- agresywne zachowanie zwierząt, szczególnie psów. Można na czas kolędy (około 10 minut) zaprowadzić zwierzę do pustego pokoju, poprosić o popilnowanie zwierzęcia przez sąsiadów;
- niedotrzymywanie złożonych obietnic przez osoby żyjące w konkubinacie. Ta sytuacja powtarza się każdego roku: podczas wizyty kapłana osoby te obiecują w ciągu najbliższego roku uregulowanie swojego związku wobec Boga i Kościoła (zawarcie małżeństwa sakramentalnego), a na za rok okazuje się, że obietnice pozostały jedynie w sferze teorii.
Franciszkanie z Sanoka nadmienili również, że wraz z nimi bardzo często po kolędzie chodzą ministranci i lektorzy, którzy są „zwiastunami” nadchodzącego kapłana. - Oni pierwsi widzą reakcje ludzi, czasami agresję. Wielu ludzi przyjmuje ich bardzo życzliwie i z troską – czytamy na stronie parafii.
A jak to wygląda u Was? Przyjmujecie księdza w domu czy nie macie takiego zwyczaju?
Zobacz także: Kolęda w domu ateisty. Ksiądz nie spodziewał się takiego scenariusza wydarzeń
Źródło: sanok.franciszkanie.pl