To najbardziej drastyczna zbrodnia ostatnich lat w Łodzi. Dramat zaczął się latem 2017 roku, kiedy Monika poznała dwóch mężczyzn w autobusie. 34-latek zaprosił ją do swojego mieszkania, w którym później rozpętało się prawdziwe piekło. Dziewczyna poczuła się nieswojo i chciała wracać do domu, ale została powstrzymana, a wkrótce na miejscu pojawił się jeszcze jeden ich starszy kolega. Kobieta była przez nich brutalnie maltretowana i gwałcona ponad tydzień.
Zobacz również: Duffy zdradza szokujące szczegóły porwania: „Przez 4 tygodnie odurzano mnie narkotykami i wywieziono do obcego kraju”
Ofiara przez 10 dni praktycznie nie zmrużyła oka. Niestety, pomimo cienkich ścian bloku, żaden z sąsiadów nie zwrócił uwagi na rozpaczliwe krzyki i hałasy. Dlaczego? Kiedy dziewczynie w końcu udało się uciec, niestety nie przeżyła tego. Zgon był następstwem doznanych obrażeń i powikłań.
Nikt nie mógł uwierzyć w to, do jak brutalnych czynów posunęli się oprawcy. 26-letnia kobieta była więziona przez trzech mężczyzn w mieszkaniu przez 10 dni. Monika była poniżana, upijana na siłę alkoholem, bita (zwłaszcza po głowie), zrzucana z łóżka, podpalana papierosami i poddawana zbiorowym gwałtom (także z użyciem różnych przedmiotów, takich jak butelki, co przyczyniło się do poważnych uszkodzeń w jej ciele), jak udało się ustalić Prokuraturze Okręgowej w Łodzi.
Przez cały ten czas prawie w ogóle nie spała. Gdy tylko zmrużyła oczy, gwałciciele natychmiast ją budzili. Rodzina zgłosiła na policji zaginięcie. Mimo to, żaden sąsiad przez ponad tydzień nie zareagował.
Dziewczynie w końcu udało się uciec z miejsca zbrodni i ukryć w domu znajomego, który przekonał ją, aby zadzwoniła do mamy. Bała się ujawnić prawdę.
Bojąc się o życie własne i swoich bliskich, początkowo utrzymywała, że była u znajomych. Nie chciała wzywać policji i pomocy medycznej. Gdy jej matka obejrzała obrażenia, sama powiadomiła pogotowie
- tłumaczy Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi, jak cytuje Wyborcza.pl.
Matka natychmiast wezwała pogotowie i Monika została przewieziona do Centrum Zdrowia Matki Polki, gdzie przeszła kilka operacji. Niestety, obrażenia były na tyle poważne, że dziewczyna nie przeżyła tego. Zmarła 19 sierpnia 2017 roku, blisko trzy tygodnie od tragedii.
8 czerwca w Sądzie Okręgowym w Łodzi zapadł wyrok. Mimo, że Moniki nie udało się przesłuchać, to śledczy mają wiele dowodów. Na telefonie jednego z oprawców znaleziono zdjęcia, które pokazują, jak drastycznej przemocy doświadczyła ofiara. To również zeznania znajomych, którym dziewczyna opowiedziała o tragedii, wyniki sekcji zwłok oraz opinie biegłych lekarzy.
Oskarżeni to 34-letni Tomasz K., 37-letni magazynier Sebastian T., oraz 37-letni pracownik budowy Grzegorz K., który dodatkowo został uznany za winnego grożenia Monice tym, że zabije jej matkę. Mężczyźni muszą zapłacić kobiecie 250 tysięcy złotych odszkodowania. Wszyscy posiadają wykształcenie podstawowe, a jednego z nich przed zatrzymaniem utrzymywała matka.
Sąd skazał całą trójkę na 25 lat pozbawienia wolności za spowodowanie licznych uszkodzeń ciała ze skutkiem śmiertelnym, gwałty zbiorowe ze szczególnym okrucieństwem oraz pozbawienie wolności połączone z udręczeniem, jak podaje Wyborcza.pl. Niestety, żaden z nich w dalszym ciągu nie przyznaje się do winy, choć nie kwestionują, że spędzili z Moniką w mieszkaniu 10 dni.
Przedstawiają zupełnie inną wersję wydarzeń, a ich obrońcy nie wykluczają apelacji.
„Apelować to mógłby prokurator o dożywocie”
„Dodatkowo oskarżyć osoby mieszkające obok za brak reakcji na krzyki. Kiedy w końcu ta ludzka znieczulica się skończy?!”
„W takich przypadkach jestem za karą śmierci”
- komentują oburzeni internauci.
Zobacz również: „Jesteś pewna, że ci się nie podobało?”. Kobiety wyznały, jakie słowa usłyszały po gwałcie
Źródło: lodz.wyborcza.pl