W Polsce aborcja nadal pozostaje tematem tabu, a sytuacja kobiet, które chcą przerwać ciążę, jest wyjątkowo trudna. Nawet jeśli ku aborcji istnieją przesłanki prawne, wielu lekarzy nie chce dokonać zabiegu albo robi wszystko, by opóźnić go w czasie do momentu, gdy na legalną terminację ciąży jest już za późno. W czasie pandemii koronawirusa sytuacja stała się jeszcze bardziej dramatyczna, o czym pisałyśmy kilka tygodni temu: Legalna aborcja nawet w normalnych czasach często jest mitem. W dobie pandemii jest jeszcze gorzej
Działaczki z Organizacji Aborcyjny Dream Team postanowiły wówczas wysłać ważny sygnał solidarności dla wszystkich kobiet potrzebujących aborcji w czasie szalejącej epidemii:
To bardzo trudny czas dla wielu z nas. Pandemia jest kolejną przeszkodą w dostępie do aborcji. Brak dostępu do aborcji zagraża zdrowiu i stabilności ekonomicznej w czasach, gdy tak wiele osób traci pracę, stały dochód i ubezpieczenie zdrowotne. Codziennie osoby czekają na leki poronne, przyjmują je, próbują przekroczyć granice, szukają pomocy w polskich szpitalach. Wśród tych osób są takie, które zaszły w ciążę jeszcze przed pandemią i tkwią w tej sytuacji; które teraz zaszły w ciążę; które właśnie otrzymały diagnozę o wadach płodu; które tracą pracę. Wiele osób decyduje się na aborcję z powodu złej sytuacji finansowej, niepewnej pracy, utraty dochodów, nieodpowiednich zabezpieczeń socjalnych. Żeby tego było mało, Sejm „odmraża” obywatelski projekt „Zatrzymaj aborcję” autorstwa Kai Godek, a prezydent zapowiada, że go podpisze. (...)
Z tych powodów postanowiłyśmy wysłać sygnał solidarności do wszystkich osób, które w tych trudnych czasach potrzebują aborcji. Wiemy, że tych osób jest bardzo wiele. Tylko w marcu na telefon #AborcjaBezGranic zadzwoniło 550 osób, z czego od 15 marca (od czasu ogłoszenia pandemii) było to 388 telefonów. Prawie 90 proc. osób pytało o dostęp i dostarczanie tabletek w czasach pandemii. Od czasu „powrotu” ustawy Kai Godek obserwujemy wzrost zapytań od osób poszukujących aborcji w przypadku stwierdzonych wad płodu.
Pomóż nam dotrzeć z tym sygnałem solidarności jak najszerzej - udostępnij nasz filmik, napisz o nim, przyłącz się do okazywania wsparcia
- pisały wówczas.
Dzisiaj z kolei Organizacja Aborcyjny Dream Team wyszła z kolejną inicjatywą i zorganizowała manifest „Miałyśmy aborcje”. Na instagramowym profilu grupy czytamy m.in.:
Aborcja się dzieje.
Robiły ją nasze prababki, babki, matki. Robimy ją my. Z różnych powodów. Nie chcemy się z nich tłumaczyć.
Przerywamy ciąże, bo to nasze życie, nasze ciała i macice, a przede wszystkim nasza przyszłość. Mamy do tego prawo.
Nasze historie są zupełnie inne niż te, które słyszymy z ust polityków
i polityczek. Mamy dość bycia niewidocznymi.Różni nas wiele rzeczy - miejsce zamieszkania, wykształcenie, płeć, tożsamość płciowa, orientacja seksualna, wiara, liczba dzieci, stan zdrowia, praca, poglądy polityczne.
Łączy nas doświadczenie aborcji. Chcemy tym manifestem dodać otuchy tym wszystkim osobom, które tak jak my są ignorowane, uciszane czy nawet poniżane.Mamy aborcje. Nie wstydzimy się.
Wiemy, że są nas miliony.
W dalszej części posta wymienione zostały imiona, a nierzadko i nazwiska kobiet, które postanowiły otwarcie przyznać się do przebytej aborcji.
Odważny manifest spotkał się z szerokim odbiorem internautek. W komentarzach czytamy np.:
„Dziękuję za manifest! Dziękuję wszystkim podpisanym!”
„To prawda. Moja babcia miała aborcję w latach 70. Nie musiała z nikim walczyć o zgodę na nią”
„Jesteście super dziewczyny!”
Przypomnijmy, że w Polsce w latach 50. panowało liberalne podejście do aborcji. Na początku lat 90. rządzący utrudnili do niej dostęp, wprowadzając jedną z bardziej restrykcyjnych ustaw w Europie.