Gdy na początku 2020 roku po raz pierwszy zaczęły docierać do nas informacje na temat tajemniczego i śmiercionośnego wirusa z Chin początkowo nikt z nas nie brał ich na poważnie. Żyliśmy w przekonaniu, że jest to problem, który w żaden sposób nas nie dotyczy i nie mamy się czego obawiać. Wtedy jeszcze nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, jak bardzo się mylimy.
Zobacz również: To właśnie te kraje najlepiej radzą sobie z koronawirusem. Co je łączy? Kobiety u władzy
Epidemia koronawirusa przerodziła się w światową pandemię i rozprzestrzeniła na ponad 100 krajów, nie omijając również Polski. Nasze życie diametralnie się zmieniło i wszyscy z niecierpliwością czekamy na to, aż pandemia dobiegnie końca. Wiele osób już teraz żartuje (nieco przez łzy), że rok 2020 powinien po prostu zostać odwołany, bo zapisze się w historii świata jako jeden z najgorszych czasów dla ludzkości.
Jednak okazuje się, że pandemia koronawirusa to nie jedyna plaga, którą przyniósł nam rok 2020. Na horyzoncie pojawił się nowy problem – i to dosłownie. Od ostatnich kilku dni zagraniczne media notorycznie informują o inwazji azjatyckich, “morderczych” szerszeni w Stanach Zjednoczonych. Ich ukąszenie może być śmiertelne nawet dla człowieka.
Szerszeń azjatycki to największy gatunek tego owada na świecie. Jego długość ciała wynosi od 2,5 do 4,5 cm, a rozpiętość skrzydeł sięga 7,6 cm. Szerszeń azjatycki ma czarne ubarwienie z pomarańczowo-żółtymi pasami. Występują we wschodniej Rosji i Azji Południowej i Południowo-Wschodniej. Są często spotykane w Japonii, występują także w Chinach i na Tajwanie. Te owady są wyjątkowo agresywne. Są zagrożeniem nawet dla ludzi, ale ich ofiarami – i to na masową skalę – padają przede wszystkim pszczoły. Jeden szerszeń azjatycki potrafi zabić nawet 40 pszczół miodnych w ciągu minuty. Owady te urywają głowy pszczołom, a ich zwłokami karmią swoje młode. Pszczele ule przejmują zaś dla siebie. W związku z tym są zagrożeniem dla całej pszczelej populacji.
Invasive giant hornets have been spotted in the US for the first time https://t.co/R1Yzkr3sml pic.twitter.com/8slxbMg0EW
— Channel 2 KWGN (@channel2kwgn) May 3, 2020
Jeszcze w grudniu 2019 roku amerykańskie media informowały o pierwszych przypadkach pojawienia się szerszeni azjatyckich na kontynencie północnoamerykańskim. Mordercze owady zostały zaobserwowane w okolicach miejscowości Blaine i Bellingham w stanie Waszyngton. Pojawiły się również w Kanadzie, w prowincji Kolumbia Brytyjska. Eksperci nie są w stanie wyjaśnić, w jaki sposób roje tego gatunku szerszeni dostały się do Ameryki Północnej.
Mordercze szerszenie obierają sobie za cel przede wszystkim pszczoły, ale ich użądlenie może być śmiertelne także dla człowieka. Żądło tego owada jest w stanie przebić nawet kombinezon pszczelarski. W największym niebezpieczeństwie znajdują się osoby z alergią na jad szerszeni. Znajduje się w nim neurotoksyna zwana mandarotoksyną, która niszczy czerwone krwinki, powodując niewydolność nerek, a w efekcie śmierć. Jednak nawet zdrowe osoby mogą umrzeć w wyniku użądlenia przez mordercze szerszenie. W 2013 roku w Chinach owady te zabiły 42 osoby, a ponad 1,6 tys. osób zmagało się z groźnymi skutkami ich ugryzienia. W Japonii natomiast szerszenie azjatyckie co roku powodują śmierć ok. 50 osób.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Pozostaje nam tylko mieć nadzieję, że mordercze szerszenie nie trafią do Polski oraz że uda się je szybko wyplenić.
Zobacz również: Ten kraj pokonał koronawirusa! „Wirus został aktualnie wyeliminowany”