W niedzielę 25 listopada 2018 roku na warszawskim Bemowie doszło do tragedii, o której wciąż piszą media w całej Polsce. Podczas wizyty na sali zabaw 35-letni Tomasz M. otruł siebie oraz swojego 4-letniego synka, Artura. Obydwaj zmarli. Najbardziej szokujące w tej sprawie jest to, że matka 4-latka od wielu miesięcy ostrzegała, że może dojść do tragedii. Była też bohaterką programu TVN “Uwaga!”. W przeszłości Tomasz M. wielokrotnie porywał syna.
Zobacz również: „Moja była nie chciała urodzić naszego dziecka. Dziś sam je wychowuję...”
Po tragedii nie milkną komentarze w mediach, w tym społecznościowych. Okazuje się, że jest duża grupa osób, które wcale nie potępiają zachowania ojca, który otruł siebie i swoje dziecko, ale wręcz go tłumaczą, a winą obarczają innych. Mowa przede wszystkim o osobach zgromadzonych wokół organizacji Dzielny Tata - największego w Polsce stowarzyszenia broniącego praw ojców. Treść oficjalnego oświadczenia wystosowanego po warszawskiej tragedii jak i komentarze zwolenników zgrupowania oburzyły opinię publiczną. Na profilu organizacji Dzielny Tata na Facebooku czytamy m.in.: "Wszystkim, którzy tak łatwo osądzają Tomasza M. przypominamy, że w polskich szpitalach w wyniku aborcji 'matki' zabijają zgodnie z KONSTYTUCJĄ 1000 dzieci rocznie! Pytanie brzmi jaka instytucja lub osoba trzecia doprowadziła do tej straszliwej zbrodni... SĄDY, a może zostali otruci?"
Założyciele organizacji aktywnie uczestniczą też w dyskusjach, które toczą się pod ich postami na Facebooku. W odpowiedzi na komentarz jednego z mężczyzn, który wyznał, że mimo iż sam jest rozwodnikiem nigdy nie skrzywdziłby swojego dziecka administratorzy strony odpisali: "Dał życie to i je zabrał".
Do dyskusji na fanpage'u postanowiło włączyć się wielu ojców, którzy uważają, że organizacja Dzielny Tata działa na ich niekorzyść. "Po tym, co się tu pojawiło dwa dni temu, całkowicie straciliście wiarygodność. Kiedyś czułem się jednym z Was. Na szczęście pożegnałem się z Wami jakiś miesiąc temu". "Nie róbcie z siebie naszych przedstawicieli. Jesteście chorzy z nienawiści. Tylko pogłębiacie konflikty. Żenada". "Działacie tylko na szkodę prawdziwych kochających i pokrzywdzonych ojców. Oby wam się to czkawką odbiło" - to tylko parę wpisów, które można przeczytać na fanpage'u organizacji Dzielny Tata.
Fot. Facebook.com (https://www.facebook.com/dzielnytata/)
Z reportażu wyemitowanego w programie TVN “Uwaga!” wynika, że Tomasz M. i jego żona Justyna byli małżeństwem od 9 lat. Ich problemy zaczęły się po narodzinach drugiego dziecka, którym był właśnie Artur. Gdy po skończeniu 16 miesięcy chłopiec miał pójść do żłobka, mężczyzna nie chciał na to pozwolić. Zaczął coraz intensywniej się nim zajmować, spał też z synem w jednym łóżku. Przed kamerami matka Artura powiedziała, że mąż zaczął izolować od niej syna. Gdy próbowała go przytulać, zabierał go. Była żona Tomasza M. opisuje też sytuację, do której doszło po tym, jak mężczyzna przywiózł dzieci po wspólnych wakacjach. Artur i jego starsza siostra nie chcieli wysiąść z samochodu. Dopiero później córka zdradziła mamie, że Tomasz M. groził, że zabije się, jeśli dzieci opuszczą pojazd. Niestety ostatecznie - mimo obecności kuratora - tragedii nie udało się zapobiec.
Zobacz również: Rola ojca w wychowaniu dziecka. Kluczowa czy... żadna?