W kwietniu tego roku cały świat trzymał kciuki za Alfiego Evansa. U nieuleczalnie chorego chłopca stwierdzono śmierć mózgu w 70 procentach – lekarze i sąd podjęli więc decyzję o odłączeniu 2-latka od aparatury podtrzymującej życie.
Mimo to dziecko oddychało samodzielnie przez kilka dni, a pomoc jego rodzicom nieoczekiwanie zaoferował szpital we Włoszech. - W sprawę włączył się nawet papież Franciszek. Sąd jednak nie wyraził zgody na przewiezienie go do innego państwa. Chłopiec przebywał w szpitalu w Wielkiej Brytanii.
Niestety Alfiego nie udało się uratować. Chłopczyk zmarł pod koniec kwietnia.
Zobacz: Alfie Evans nie żyje
Obecnie głośno jest o bardzo podobnej historii. - Mateusz Jacak, młody piłkarz Znicza Pruszków walczy o życie. Trafił do szpitala po tym, jak został znaleziony nieprzytomny pod swoim domem. Rodzice są oburzeni tym, jak został potraktowany w szpitalu. Na początku uznano, że jego stan spowodowany jest zażyciem dopalaczy. Później okazało się, że był to udar. W żadnym szpitalu nie chcieli go przyjąć. W końcu przyjechała po niego karetka z Centrum Zdrowia Dziecka, ale dotarła na miejsce aż 7 godzin od zdarzenia – relacjonuje serwis kozaczek.pl.
Najbardziej zatrważające w całej historii jest to, że rodzice Mateusza nieoficjalnie dowiedzieli się o zamiarze odłączenia ich syna od aparatury. Na szczęście informacja okazała się błędna – szpital dostarczył państwu Jacak dokumentację, z której jasno wynika, że Mateusz nie zostanie odłączony od respiratora.