Ze statystyk wynika, że blisko 10 proc. personelu nazistowskich obozów koncentracyjnych stanowiły kobiety. Wbrew pozorom SS-Aufseherin (czyli nadzorczyniami) zostawały nie tylko osoby o sadystycznych skłonnościach. Na kursy organizowane w Ravensbrück zgłaszało się wiele fryzjerek, nauczycielek czy prostych robotnic, skuszonych stabilną posadą, dość wysoką pensją i możliwością uzyskania atrakcyjnych świadczeń emerytalnych.
Jednak niektóre z tych kobiet zmieniały się później w bestie, czego potwierdzeniem jest historia Hermine Braunsteiner, która przed wojną pracowała jako pomoc domowa. Jak tłumaczyła po latach, wybrała kurs na obozową strażniczkę, ponieważ… zaczęło jej brakować pieniędzy na czynsz za wynajmowane mieszkanie.
W październiku 1942 r. trafiła do obozu w Majdanku, gdzie szybko dała się poznać jako wyjątkowo brutalna nadzorczyni. Braunsteiner zyskała przydomek „Kobyła z Majdanka”, ponieważ wiele więźniarek zadeptała na śmierć butami specjalnie podbitymi grubą blachą. Lubiła też biczować kobiety maszerujące do komór gazowych.
Polecamy także: Jak polskie `terrorystki` o niepodległość walczyły
Fot. Thinkstock
Chętnie uczestniczyła w selekcji więźniarek. Biła kobiety specjalnie dla niej wykonanym pejczem, ozdobionym perłami. Z rozkoszą przypatrywała się cierpieniu rodzących kobiet, którym związywała nogi. Chętnie uczestniczyła w sekcjach zwłok wykonywanych przez osławionego „Doktora Śmierć”, czyli Josefa Mengele, który był zresztą kochankiem Grese. Irma równocześnie utrzymywała kontakty seksualne z wieloma innymi mężczyznami i kobietami, nawet więźniarkami.
Zobacz także: Prawdziwa historia Czarownic z Salem
Wiedźma, suka, wilczyca – tak nazywano Isle Koch, żonę komendanta obozu koncentracyjnego w Buchenwaldzie. „Spotkanie z nią oznaczało nieszczęście dla każdego więźnia. Czasami wpadała w szał bo nie przywitał się albo odważył się ją przywitać. Czasami, bo odważył się nią spojrzeć, a czasami po prostu była w złym humorze. Podawała jego numer do administracji obozu i nagiego więźnia publicznie bito na oczach tysięcy innych skazańców” – wspominał dr Petr Zenkl, który przeżył piekło Buchenwaldu.
Fot. Thinkstock
Ilse Koch uwielbiała rękawiczki czy torebki wykonane z… ludzkiej skóry. Sama wybierała ofiary, przechadzając się między rzędami rozebranych do naga ludzi, szczególnie ceniła mężczyzn z ciekawymi tatuażami na ciele. Następnie obozowy lekarz (a jednocześnie kochanek Ilse), Waldemar Hoven, robił im zastrzyki z fenolu – więźniowie musieli być zabijani tak, by nie została uszkodzona skóra, którą później obdzierano ze zwłok i odpowiednio preparowano. Tak przygotowany materiał służył do produkcji abażurów (stąd przydomek Ilse-Abażur), rękawiczek, a nawet okładki albumu, w którym Ilse kolekcjonowała rodzinne zdjęcia.
Ilse była wielką miłośniczką zwierząt, dlatego w sąsiedztwie obozu wybudowano dla niej olbrzymią halę do jazdy konnej, a także mały ogród zoologiczny. Pupilkiem Kochów stał się mieszkający tam niedźwiedź. Podobno codziennie do jego klatki wrzucano więźnia, a małżonkowie podziwiali, jak rozwścieczone stworzenie rozszarpuje nieszczęśnika.
Fot. Thinkstock
Jak potoczyły się powojenne losy „bestii w spódnicach”? Hermine Braunsteiner spokojnie pracowała w niemieckich hotelach i restauracjach, a następnie poślubiła Amerykanina i wyjechała do Nowego Jorku. Tam wytropił ją słynny „łowca nazistów”, Simon Wiesenthal. W 1973 r. Hermine została pierwszą zbrodniarką wojenną poddaną ekstradycji z USA do Niemiec. Skazano ją na dożywocie za zamordowanie 80 osób i współudział w unicestwieniu tysiąca kolejnych. Z powody kiepskiego stanu zdrowia wyszła na wolność w 1996 r. Zmarła trzy lata później.
Irma Grese została aresztowana już w kwietniu 1945 r., w obozie Bergen-Belsen. Kilka miesięcy później rozpoczął się jej proces, podczas którego „piękna bestia” nie okazała skruchy. Śmiała się słuchając zeznań świadków, a w trakcie projekcji wstrząsającego filmu ukazującego skalę nazistowskich zbrodni spokojnie układała sobie włosy. W grudniu 1945 r. została powieszona. Całą noc przed egzekucją głośno śpiewała nazistowskie pieśni.
Zobacz takze: Modelka z zespołem Downa występuje w kampanii beauty!
Fot. Thinkstock
Ilse Koch ukryła się w małym miasteczku Ludwigsburg, ale już w czerwcu 1945 r. wpadła w ręce wojsk alianckich. W 1947 r. stanęła przed amerykańskim trybunałem wojskowym w czasie tzw. procesu buchenwaldzkiego. Według prokuratorów Koch przyczyniła się do śmierci ok. 50 tysięcy więźniów obozu. Skazano ją na karę dożywocia. W trakcie pobytu w więzieniu zaszła po raz czwarty w ciążę (nigdy nie ujawniła nazwiska ojca swego dziecka), dlatego wyrok zamieniono na cztery lata pozbawienia wolności. 29 października 1947 r. urodziła syna Uwe Kohlera, któremu nigdy nie pozwolono na zobaczenie się z matką.
W 1951 r. wyszła na wolność, ale niedługo później znów trafiła do więzienia. Tym razem sądził ją niemiecki sąd. Obciążona zeznaniami 240 świadków, ponownie usłyszała wyrok dożywocia. 1 września 1967 r. Ilse Koch powiesiła się w celi na pętli wykonanej z prześcieradła. „Nie mogę postąpić inaczej. Śmierć jest dla mnie wybawieniem” – napisała w pożegnalnym liście do syna Uwe.RAF
Fot. Thinkstock
Za jedną z najbardziej sadystycznych strażniczek uchodzi Irma Grese, piękna kobieta o wyjątkowo brutalnych skłonnościach. „Jej ciało było perfekcyjne w każdym calu, miała czystą, anielską twarz i niebieskie, najbardziej błyszczące i niewinne oczy, jakie można sobie wyobrazić. Jednocześnie była najbardziej okrutną i zdemoralizowaną osobą, jaką spotkałam” – wspominała Gisella Perl, była więźniarka Auschwitz.
Irma Grese miała zaledwie 20 lat, gdy przyjechała do Oświęcimia. Przełożeni bardzo szybko docenili jej zaangażowanie i młodą kobietę awansowano na stanowisko Oberaufseherin. Sprawowała nadzór nad 30 barakami, w których przebywało ponad 30 tysięcy kobiet. Irma zgotowała im prawdziwe piekło. Nazywano ją „piękną bestią”. Zawsze schludnie ubrana, z pistoletem i batem u boku, eskortowała więźniarki w drodze do pracy, prowadząc owczarka niemieckiego. Gdy któraś z wycieńczonych kobiet nie nadążała za grupą, Grese spuszczała psa ze smyczy.