Prawdziwa historia czarownic z Salem

Dlaczego mieszkanki małej osady nagle zaczęły się zachowywać jak opętane, co doprowadziło do egzekucji 19 osób oskarżonych o czary? Do dziś nie znamy odpowiedzi na to pytanie.
Prawdziwa historia czarownic z Salem
Fot. Thinkstock
04.03.2016

Pod koniec XVII wieku życie 500 mieszkańców małej amerykańskiej osady Salem (jej nazwa pochodziła od angielskiej nazwy Jerozolimy – Jerusalem), położonej u ujścia rzeki Naumkeag do Oceanu Atlantyckiego, nie było łatwe. Ciągłe zagrożenie ze strony indiańskich wojowników, kłopoty z zaopatrzeniem oraz trudne warunki klimatyczne nie nastrajały optymistycznie. Do tego dochodziły surowe purytańskie zasady, którymi kierowała się mała społeczność. Jej życie opierało się głównie na pracy i modlitwie. Kolorowe ubiory, alkohol i wszelkie rozrywki potępiano jako niemoralne.

Nic dziwnego, że zimą 1692 roku wszyscy mówili tylko o tym, co dzieje się z 9-letnią Betty Parris, córką miejscowego pastora, oraz jego 11-letnią siostrzenicą Abigail Williams. Grzeczne i spokojne dotąd dziewczynki zaczęły zachowywać się bardzo dziwnie: nagle wpadały w trans, wiły się w konwulsjach, krzyczały i bełkotały w niezrozumiałym języku. Na ich ciele pojawiały się rany, a Betty i Abigail tłumaczyły, że jest to konsekwencja pogryzienia przez niedostrzegalnego przybysza, który nawiedza je po nadejściu zmroku.  

Nie pomogły modlitwy mieszkańców Salem, bezradny okazał się także jedyny w osadzie lekarz. Co gorsza, problem zaczął się rozpowszechniać, a szaleństwo dopadło również przyjaciółkę dziewczynek, 12-letnią Ann Putnam, córkę kapitana milicji, 16-letnią Mary Walcott i kilka innych nastolatek z Salem.

Tego dźwięku nie słyszą ludzie w wieku powyżej 20 lat! (Posłuchaj nagrania)

W osadzie zapanowało powszechne przekonanie, że musi być to sprawka oblubienic szatana, czyli czarownic. W tamtych czasach chętnie obarczano winą za wszelkie nieszczęścia osoby parające się rzekomo czarną magią. W Europie już od kilku wieków paliło się na stosach kobiety oskarżane o kontakty z ciemnymi mocami. Także mieszkańcy Salem nie mieli problemów ze znalezieniem „kozłów ofiarnych”.

czarownice z Salem

Fot. Thinkstock

Szatan pod postacią kota

Po rozmowach z opętanymi dziewczynkami do aresztu trafiły trzy pierwsze domniemane czarownice, które miały być odpowiedzialne za dziwne zachowanie nastolatek. Była wśród nich żebraczka Sarah Good, która od dawna chodziła po osadzie i domagała się wsparcia, a gdy go nie otrzymała, potrafiła głośno przeklinać gospodarzy. Drugą domniemaną czarownicą stała się Martha Corey, żona zamożnego farmera, mająca jednak „skazę” w życiorysie, ponieważ posiadała nieślubne dziecko. Za kratki trafiła również niewolnica Parrisów, Tituba, kobieta z indiańskimi korzeniami, dla mieszkańców Salem z gruntu podejrzana.

Kiedy w czasie publicznego przesłuchania któraś z oskarżonych zabierała głos, dotknięte opętane dziewczynki tarzały się po podłodze. Gdy Tituba przypadkowo przygryzła sobie wargę, nastolatki natychmiast zaczynały płakać i skarżyć się na ból. Sarah Good i Martha Corey nie przyznały się do winy. Natomiast Tituba zaczęła opowiadać o kontaktach z szatanem, który miał zazwyczaj odwiedzać ją pod postacią kota. Podała też nazwiska innych mieszkańców Salem, rzekomo parających się czarną magią.

czarownice z Salem

Fot. Thinkstock

Wybuchło szaleństwo. Liczba kolejnych osób oskarżanych o czarnoksięstwo rosła błyskawicznie, a w apogeum histerii w więzieniu w Salem i okolicznych miejscowościach siedziało 150 podejrzanych. Wśród nich znaleźli się także mężczyźni, ponieważ jeden z członków specjalnego sądu, powołanego przez gubernatora do zajęcia się sprawą, protestancki teolog Cotton Mather uznał, że szatan może ukrywać się dla niepoznaki tam, gdzie nikt się tego nie spodziewa.

Wykon, psycholożka, event... Których słów najbardziej nie lubią Polacy?

Uniewinnienie po latach

Procesy oskarżonych o czary były kuriozalne. Do skazania ich na śmierć wystarczyły dziwne zachowania „opętanych” podczas zeznań „czarownic”. Sąd chętnie wsłuchiwał się także w opowieści znajomych. Ludzie widywali innych w towarzystwie diabła i donosili o tym wymiarowi sprawiedliwości. Marta Carrier trafiła na szubienicę, ponieważ pewien farmer zeznał, że wkrótce po tym, jak się z nią posprzeczał, padło kilka jego krów. Nawet własne dzieci kobiety oświadczyły, że matka uczyła je czarów.

czarownice z Salem

Fot. Thinkstock

Między czerwcem a październikiem 1692 r. w Salem powieszono 19 osób, głównie starsze i ubogie kobiety, ale także pastora, który odmówił dalszego aresztowania rzekomych czarownic. 80-letniego starca, Gilesa Coreya, męża Marthy, zabito przez powolne miażdżenie klatki piersiowej ogromnymi głazami. Agonia mężczyzny trwała trzy dni.

Ostatni proces w Salem zakończył się w styczniu 1693 r. Sprawa zaczęła wywoływać bowiem coraz większe oburzenie społeczeństwa Nowej Anglii. Cztery lata później Sąd Najwyższy stanu Massachusetts ogłosił dzień żałoby ku pamięci wszystkich straconych. Egzekucje uznano za tragedię, a proces za nielegalny. Jednak dopiero w 1954 r. skazani na śmierć zostali formalnie uniewinnieni.

czarownice z Salem

Fot. Thinkstock

Do dziś nie wiadomo, co było przyczyną „opętania” nastolatek z Salem. Według jednych teorii mogło być ono po prostu zabawą młodych dziewczyn, znudzonych monotonią życia w surowym i ascetycznym społeczeństwie. Zabawą, która w pewnym momencie wymknęła się spod kontroli. Za oskarżeniami o czary kryły się także prawdopodobnie niesnaski między sąsiadami oraz ówczesne podziały społeczne.

Niektórzy badacze sugerują, że objawy „opętania” były konsekwencją zatrucia sporyszem – powszechnym grzybem wegetującym na zbożach. Może on wywoływać halucynacje i konwulsje.

Quiz: Czy wiesz, który produkt jest zdrowszy?

RAF

Polecane wideo

Komentarze (3)
Ocena: 3.67 / 5
Anonim (Ocena: 5) 11.04.2016 16:30
Polecam książkę "Ja, Tituba, czarownica z Salem"
odpowiedz
annnnnnnnnnnnn (Ocena: 5) 04.03.2016 23:46
no i drugi fajny artykuł w tak krótkim czasie, jestem zadziwiona i mam nadzieję na więcej takich
odpowiedz
Anonim (Ocena: 1) 04.03.2016 20:03
ohmi ah
odpowiedz

Polecane dla Ciebie