Październik tuż-tuż, a wraz z nim początek roku akademickiego. Studenci z mniejszych miejscowości już od początku września szukają dla siebie odpowiedniego i stosunkowo taniego lokum do wynajęcia, jednak nie od dziś wiadomo, że ceny mieszkań w dużych miastach są wyjątkowo wysokie. Jedni żacy idą z tego powodu do pracy, starają się o stypendia lub pożyczają pieniądze od rodziców, inni zaś… oferują seks w zamian za wynajem lokalu.
- Mamy 20 lat i jesteśmy ślicznymi, słodkimi studentkami. Poszukujemy dwupokojowego mieszkania w centrum Łodzi. Nie mamy jednak na to mieszkanko pieniążków. Szukamy bogatego pana. W zamian oferujemy od każdej po dwa spotkania w miesiącu bądź też po jednym spotkaniu z każdą, a jedno wspólne w trójkę lub po prostu dwa w trójkę – przytacza jedno z ogłoszeń „Dziennik Łódzki”.
Zdaniem socjologa Jacka Kurzępy, wynajmowanie mieszkania za seks to problem nasilający się z każdym rokiem. Z jego badań wynika, że najczęściej uniwersytutkami zostają studentki wydziałów humanistycznych, zwłaszcza filologii (25 proc. wszystkich, które świadczą seksusługi) i pedagogiki (18 proc.). - Przyszłe nauczycielki często zaznaczają w swoich ogłoszeniach, że lubią dzieci. To znak, że dziewczyna jest opiekuńcza i czuła, bo klienci właśnie takie lubią - tłumaczy prof. Kurzępa.
Uniwersytutki za całą noc w hotelu życzą sobie 500-1000 zł, za jednorazowy "numerek" 100-250 zł, a za regularny sponsoring - od 5 do 6 tys. zł miesięcznie.
Maja Zielińska
Zobacz także:
Dziś PONIEDZIAŁEK: Zgadnij, jakie pytanie w związku z tym zadajemy sobie najczęściej?
Przykre, ale prawdziwe.
Ich pocałunki są długie, namiętne i bardzo romantyczne.