Spory sąsiedzkie ze zwykłych nieporozumień przeradzają się w awantury, a potem nawet w wojny. Właśnie od prośby o niepalenie na klatce schodowej zaczęła się bijatyka w jednej z kamienic w centrum Pucka (województwo pomorskie).
Pomiędzy Marią K. (58 lat) a Marleną Blaszke (28 lat) często dochodziło do nieporozumień. Każdy powód był dobry, żeby zacząć kłótnię. Za głośno nastawione radio, zaśmiecanie korytarza... sporne kwestie można mnożyć, a rozwiązania nie widać - panie oskarżają siebie nawzajem.
Eskalacja konfliktu wisiała w powietrzu, kwestią czasu było, kiedy wydarzy się mniejsza bądź większa tragedia. We środę pani Marlena postanowiła wykorzystać ładną pogodę i wyjść z 2-letnim synkiem na spacer. Po opuszczeniu mieszkania nie spodziewała się ataku. Okazało się, że na korytarzu zaczaiła się na nią sąsiadka z córką. Kobiety od razu przystąpiły do ataku. Kacperek stał i płakał, gdy bito jego mamę.
Poszkodowana przedstawiła „Faktowi” swoją wersję wydarzeń:
„Tłukły mnie po całym ciele, kopały, szarpały za włosy. Bałam się, że zrobią krzywdę Kacprowi. To trwało prawie 10 minut, myślałam, że nie wyjdę z tego cało”.
Z ustaleń policji wynika, że Maria K. przytrzymywała ofiarę, podczas gdy jej córka, Kornelia, biła ją, uderzała pięściami w głowę i kopała. Powodem eskalacji konfliktu okazał się incydent z poprzedniego dnia. Młodsza z napastniczek tłumaczyła policji, że mściła się za matkę, którą Marlena Blaszke miała uderzyć we wtorek w twarz i zakazać palenia na korytarzu.
Sprawczynie napadu zostały zatrzymane przez policję, grozi im do 3 lat więzienia. Ofiara natomiast trafiła do szpitala, gdzie lekarze nie stwierdzili poważnych obrażeń, jedynie kilka siniaków, liczne potłuczenia oraz krwiaki.
Przeczytaj też: