Gdyby państwo M. mieszkali w bloku, a nie w domku jednorodzinnym, to sąsiedzi obejrzeliby widowisko na miarę brazylijskiej telenoweli.
Pan Krzysztof jest górnikiem i ma problem z alkoholem, próbuje się leczyć, ale nie zawsze mu wychodzi. Podczas kolejnego cugu jego żona, Elżbieta, wyrzuciła go z sypialni ich nowego domu. Urażony mąż postanowił się zemścić. Sposób wybrał niezbyt wyszukany. Do małżeńskiego łoża zaprosił znajomą, Agnieszkę G.
Niewierny górnik podzielił się swoją tragiczną historią z „Faktem":
„Zamknęliśmy się w sypialni. Dzisiaj wiem, że to była głupota. Z amorów na szczęście nic nie wyszło, bo nie byłem w stanie, ale żona wpadła w złym momencie".
Pani Elżbieta nie przebierała w środkach, by dać upust furii, w jaką wpadła. Początkowo biła męża i jego kochankę butami. Do momentu, gdy połamała obcasy:
„Tłukłam ich najpierw butami, ale obcasy się połamały. Potem chwytałam co było pod ręką, wałek do ciasta, tłuczek do mięsa. Ta zdzira jeszcze miała do mnie pretensje i gdy zadzwoniłam na policję, ona rozsiadła się w kuchni i wywaliła nogi na stół".
Pan Krzysztof zrozumiał swój błąd i próbuje udobruchać żonę obietnicami poprawy:
„Kocham żonę i przepraszam ją. Obiecuję, że nie zrobię już więcej takiego numeru. To był pierwszy i ostatni raz. Żona musi przyjąć kwiaty, wybaczyć, bo nie doszło między nami do zbliżenia. Przyrzekam. Pójdę się leczyć, a pić nie będę i zabiorę ją na wczasy za granicą".
Natomiast Agnieszka G. nie czuje się winna i ma żal do Elżbiety za pobicie, złamanie nosa i zmasakrowanie twarzy. Według niej, została zaproszona, więc przyszła i nie ma w tym nic złego.