Historia Sophie Waller zaczęła się w błahy sposób. Dziewczynka złamała sobie ząb, jedząc cukierek. Podczas wizyty u dentysty odmówiła otwarcia buzi. Po przewiezieniu do lokalnego szpitala lekarze zdecydowali o operacyjnym usunięciu zęba. Podczas zabiegu usunięto 7 pozostałych mleczaków. Miało to pozwolić uniknąć podobnych kłopotów w przyszłości.
Po operacji Dziewczynka załamała się, przestała jeść i otwierać buzię. Mimo tego lekarze odesłali ją do domu. Trzy tygodnie później Sophie zmarła z powodu niewydolności nerek, wygłodzenia i odwodnienia.
Zdarzenie miało miejsce w grudniu 2005 roku i rozprawa trwa do tej pory. Rodzice oskarżają szpital o zaniedbania i niewłaściwą opiekę nad dzieckiem. Po operacji, mimo że Sophie nie jadła ani nie piła, odesłano ją do domu, a rodzicom, w ramach pomocy, poradzono kontakt z psychologiem i lekarzem rodzinnym. Ten pierwszy, w ciągu kilku tygodni nie znalazł czasu, by odwiedzić dziewczynkę osobiście, mimo codziennych telefonów ojca, a drugi - polecił telefonicznie podawanie napojów odżywczych. 2 grudnia 2005 roku, w dniu śmierci, okazało się, że Sophie w 3 tygodnie straciła jedną trzecią z 33 kilogramów wagi.
W rozmowie z agencją AP, lekarze ze szpitala w Truro (Anglia) przyznali, że popełniono błąd i już zmieniono procedury. Zasłaniają się jednak zgodą rodziców na usunięcie Sophie aż 8 zębów. Pani Janet Waller przyznaje, że podpisywali zgodę, jednak myśleli, że chodzi tylko o jeden ząb. Z jej wyjaśnień wynika, że córka bała się dentysty od momentu, gdy podczas jednego z zabiegów została przypadkowo uszczypnięta w język.
Lekarze, w trakcie trzytygodniowej gehenny, podsyłali sobie wzajemnie zdesperowanych rodziców - szpital lekarzowi pierwszego kontaktu, ten - psychologowi. Ostatni tłumaczy się, że Sophie już wcześniej głodowała po wizycie u dentysty, dlatego odwlekał wizytę.
W tym przypadku nikt nie pozostaje bez winy. Nawet rodzice wykazali się dziwną opieszałością.
Joanna Martel