23-letnia kobieta mieszkająca w Australii spodziewała się narodzin swojego piątego potomka. Bardzo zależało jej na tym, aby urodzić go siłami natury. Ze względu na dobro dziecka, lekarz zalecił jednak cesarskie cięcie. Taką decyzję uzasadnił słowami, że w przypadku porodu naturalnego maluch mógłby nie przeżyć. Kobieta nie zgodziła się z zaleceniami specjalisty i wróciła do domu. Do jej drzwi zapukali policjanci, którym towarzyszył pracownik socjalny.
Zobacz także: Przez ponad sześć miesięcy nie wiedziała, że jest w ciąży. Myślała, że ma problemy gastryczne
Kiedy służby przybyły do domu ciężarnej kobiety, poinformowały ją, że decyzja lekarza, która dotyczyła konieczności cesarskiego cięcia, została podjęta w trosce o dobro dziecka i jej samej. Z czasem udało im się wyjaśnić młodej mamie, że gdyby zaczęła rodzić w domu, pomoc mogłaby nadejść zbyt późno. Kiedy kobietę przetransportowano do szpitala, przy drzwiach do jej sali czuwali policjanci. Ona jednak nadal była nieugięta i domagała się naturalnego porodu. Tłumaczyła, że dwa cesarskie cięcia, które miała wcześniej, poskutkowały u niej depresją poporodową. Ostatecznie zgodziła się jednak na ten sposób rozwiązania ciąży. Dzięki temu, dziecko, które przyszło na świat, było zdrowe. Po pewnym czasie młoda matka wyznała, że to doświadczenie było dla niej tak trudne i traumatyczne, że musiała regularnie korzystać z pomocy psychologa. Powodem miała być ciężka depresja poporodowa, z którą się zmagała.
Zobacz także: Kinga Rusin zwróciła się do Agaty Dudy. Pierwszej damie zarzuciła wiele
Źródło: kobieta.gazeta.pl