Nie wszyscy rodzice zdają sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność ciąży na nich w tej kwestii. Wybierając imię dla dziecka kierujemy się własnym gustem, modą, skojarzeniami albo rodzinną tradycją. W większości przypadków nikt nie kwestionuje tej decyzji. Może się jednak zdarzyć, że to potomek uzna ją kiedyś za nietrafioną.
Zobacz również: Imiona trudnych żon. Po ślubie pokazują swoją prawdziwą twarz
Tak jak w przypadku naszej bohaterki, która choć nadal jest młodą kobietą, to już kilka lat temu postanowiła używać pseudonimu. Przybrała zupełnie inne imię, pod którym jest najszerzej znana. Wielu jej znajomych nie ma pojęcia, że formalnie nazywa się zupełnie inaczej. W urzędach wciąż musi używać tego oficjalnego, które najwyraźniej jej ciąży.
Skąd taki rozdźwięk?
Jak reagują rodzice?
Nowego imienia zaczęłam używać ponad 10 lat temu, czyli pod koniec liceum. Wtedy myśleli, że to tylko chwilowa zachcianka i szybko mi przejdzie. Tak naprawdę chyba do dzisiaj mają z tym jakiś problem. Nie rozumieją moich zastrzeżeń i jeszcze nigdy z własnej woli nie nazwali mnie po nowemu. Dla nich nadal jestem tą, którą przywitali na świecie prawie 29 lat temu. Prawdopodobnie nigdy się nie przestawią.
A dlaczego twoim zdaniem powinni?
Bo takie jest moje życzenie. Jako dorosła kobieta mam chyba prawo decydować o sobie, a oficjalne imię po prostu mi ciąży. Często powtarzają, że mnie wspierają, ale w tej kwestii pozostają nieugięci. Chyba między innymi dlatego nie zdecydowałam się na formalną zmianę i nadal jest to tylko mój pseudonim. Pod nim zna mnie o więcej ludzi, niż gdybym nagle przedstawiła się po staremu.
Z czego to się wzięło?
Zawsze czułam się z jego powodu inna. W młodości nie pasowało do mojego wieku, a później zaczęło budzić dziwne skojarzenia. Było trochę staromodne, jednak nie na tyle, by zaliczyć je do klasyki imion. Samo brzmienie mnie irytuje.
Zobacz również: Te imiona noszą miliony Polaków. Mało kto zna ich prawdziwe znaczenie
Chyba czas się przedstawić.
W świetle prawa i wszelkich dokumentów mam na imię Mariola. Ktoś powie, że całkiem normalnie. Ktoś inny się zaśmieje. To kwestia indywidualnej oceny i skojarzeń, za które przecież nie odpowiadam. Dla mnie brzmi po prostu dziwnie i jakoś tak bez wyrazu. Na starość może jeszcze jakoś się obroni, ale do młodej dziewczyny i kobiety zupełnie nie pasuje. Najbardziej znana Mariolka to fikcyjna postać stworzona przez kabareciarzy. Delikatnie mówiąc - niezbyt lotna.
Rodzice nie mogli tego przewidzieć prawie trzy dekady temu.
I dlatego nie mam o to do nich pretensji. Sytuacja jednak uległa zmianie, dlatego mam prawo się bronić. Poza tym - nigdy nie spotkałam rówieśnicy, która nazywałaby się tak samo. A to już najlepiej świadczy o tym, że fantazja ich wtedy poniosła. Gdyby to chociaż było imię babki lub innej krewnej. Jednak nic z tego, bo wzięli je sobie po prostu z sufitu. Gdzieś usłyszeli i uznali, że będzie córka Mariolka.
Czas przedstawić się ponownie.
Wszyscy znają mnie jako Maję. Większość znajomych kojarzy tylko to przybrane imię, bo przed nimi na szczęście nie muszę się legitymować.
Skąd taki wybór?
Wydawało mi się, że to najprostsze rozwiązanie. Moje oficjalne i nowe imię łączy pierwsza i ostatnia litera, więc w pewnym sensie brzmią podobnie. Maja po prostu mi się podoba. Jest dość popularna, ale raczej wśród młodszych dzieci, a nie w mojej grupie wiekowej. Z tego powodu nikt mnie z nikim nie myli. Próbowałam nawet przekonać rodziców, żeby potraktowali to jako zdrobnienie, ale oni uparcie dalej: Mariola, Mariola, Mariola. Na szczęście wśród znajomych nikt nie węszy. A nawet jeśli prawda wyjdzie na jaw, to trudno. Zdania nie zmienię.
Jak sama zauważyłaś, nie jest to twoje oficjalne imię. A mogłoby nim być.
Już kilka razy zbierałam się do napisania wniosku, ale cały czas coś mnie powstrzymuje. Po pierwsze - to mnóstwo formalności, bo musiałabym wymienić wszystkie dokumenty, pójść do kadr, lekarza i wszystkich innych miejsc, które mają moje dane. Po drugie i chyba ważniejsze - nie umiem do końca przewidzieć, jak zareagowaliby moi rodzice.
Przecież zdają sobie sprawę, że od dekady przedstawiasz się zupełnie inaczej.
Maja jest dla nich tylko ksywką, a do mnie chcą mówić po imieniu - tłumaczą. Nie chcę im robić przykrości i daje sobie jeszcze czas na zastanowienie. Sama znam kobietę po pięćdziesiątce, którą wszyscy znają jako Ewę, a tak naprawdę to wciąż oficjalnie Michalina. Jak widać, papierek nie jest zawsze niezbędny.
Zobacz również: Imiona pożądanych kobiet. Faceci nie potrafią im się oprzeć