W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy trzeba się wreszcie usamodzielnić. Z tym jednak naprawdę różnie bywa, na co najlepszym dowodem jest badanie zrealizowane przez Eurostat. Wynika z niego, że w Unii Europejskiej odsetek obywateli w wieku od 25 do 34 lat, którzy nadal mieszkają z rodzicami, wynosi od 10 do… 56 procent.
Zobacz również: „Kalectwo!”. Dopiero w tym wieku młodzi Polacy wyprowadzają się od rodziców
Zjawisko znane jako „bamboccioni” (duże dzieci) wcale więc nie słabnie, a w niektórych regionach wręcz się nasila. W takich krajach jak Dania, Finlandia czy Szwecja zaledwie kilka procent młodych dorosłych nie opuściło jeszcze rodzinnego gniazda. To zupełnie inaczej, niż w Grecji, Słowacji i Chorwacji, gdzie wskaźnik ten zbliża się do 60 procent.
Polacy wcale nie są pod tym względem dużo lepsi. Nasz wynik to niemal 45 procent, a średnia unijna wynosi 28 proc. Co nas trzyma w rodzinnych domach? Zapytaliśmy o to najbardziej zainteresowanych.
#1 Ceny mnie odstraszają
Dlaczego mam 32 lata i jeszcze się nie wyprowadziłam? W moim przypadku wcale nie chodzi o żaden strach przed odpowiedzialnością, lenistwo czy uzależnienie od rodziców. Gdyby tylko była taka możliwość, to już dziś bym się spakowała. Po prostu jako singielkę mnie na to nie stać. W mieście byle kawalerka to jakieś 1500 zł, a gdzie reszta opłat? Żadnego mieszkania nie odziedziczyłam, a sama nie podołam finansowo. Jedyna nadzieja to poznanie chłopaka, z którym naprawdę chciałabym być
- mówi Dorota.
#2 Robię to dla nich
Czasami robi mi się przykro, kiedy słyszę pod swoim adresem teksty w stylu duże dziecko czy wręcz pasożyt. Ludzie niepotrzebnie mieszają się w cudze sprawy, zupełnie nie znając okoliczności. Ja mogłabym się wyprowadzić choćby jutro. Chciałabym i mnie na to stać, ale stwierdziłam, że na razie nie mogę i wcale nie muszę. Moi rodzice są od niedawna na emeryturze, codziennie faszerują się garściami leków na różne dolegliwości i po prostu wolę mieć ich na oku. Gdybym żyła na własny rachunek, to i tak ciągle myślałabym tylko o tym, czy czegoś im nie potrzeba i jak się czują
- zdradza Marta, 35 lat.
Zobacz również: LIST: „Nie wstydzę się, że mam 27 lat i żyję na garnuszku u rodziców. Inaczej się nie da!”
#3 Jestem zbyt leniwa
Jak ktoś mnie o to pyta, to zawsze odpowiadam w ten sam sposób. Nie chce mi się wymyślać jakiejś niestworzonej historii, żeby się wybielać. Jeśli chodzi o sprawy domowe, to mam dwie lewe ręce. Nie za bardzo radzę sobie z gotowaniem, włączenie pralki to dla mnie wyczyn, a sprzątając popadam w czarną rozpacz. Nie lubię i chyba nie potrafię o siebie do końca zadbać. Mam za to rodziców, którym zostałam w domu tylko ja i nie chcą mnie tracić. Dzięki nim czuję się jak księżniczka, która nic nie musi i to mi odpowiada. Jeśli ktoś twierdzi inaczej, to chyba zmyśla
- tłumaczy Agnieszka, 29 lat.
#4 Musiałam wrócić
Niedawno skończyłam 30 lat, co niektórzy uważają za moment przełomowy. Dla mnie na pewno był, ale nie w taki sposób, jak planowałam. Zamiast iść dalej do przodu, to musiałam się cofnąć. Czułam się dorosłą kobietą, a teraz znowu jestem bezradną nastolatką. Krótko mówiąc - zaczęło mi się psuć w pracy i związku, więc wróciłam z wygnania do rodzinnego domu. Rodzice przyjęli mnie z otwartymi rękami, ale dla mnie to jeden z największych życiowych dramatów. To raczej nie jest powód do dumy
- żali się Patrycja.
#5 Od tego nie ma powrotu
Co roku obiecuję sobie, że wreszcie to zrobię. Być może podołałabym finansowo, ale mnie w domu trzyma coś zupełnie innego. Strach przed tym, że jak wreszcie się wyprowadzę, to rodzice szybko o mnie zapomną. Nie o mnie, jako o córce, ale lokatorce. Zaraz zlikwidują mój pokój, zrobią sobie w nim sypialnię, nauczą się żyć tylko we dwoje i już nie będę miała w razie czego dokąd wrócić. Taka perspektywa naprawdę mnie przeraża, bo przecież różnie bywa. A co, jeśli powinie mi się noga? Póki nie znajdę idealnego męża i nie zbiję fortuny, to chyba nigdzie się nie wybiorę
- zapowiada Olimpia, 28 lat.
#6 Ktoś się mną opiekuje
Kiedy myślimy o młodych ludziach wchodzących w dorosłość, wtedy przed oczami staje nam obraz uśmiechniętych, silnych, przebojowych i oczywiście zdrowych osób. One mogą wszystko, a cały świat stoi przed nimi otworem. Ale ja taka nie jestem. Od dzieciństwa cierpię na chorobę, która znacznie utrudnia mi życie i w dużym stopniu ogranicza moją samodzielność. W wielu rzeczach trzeba mi pomóc. Czuję się też spokojniejsza, gdy mam świadomość, że w razie czego ktoś czuwa za ścianą. Sama bym tego nie miała. Z zapracowanym facetem, którego ciągle nie ma w domu, chyba też nie. I tylko to mnie tu trzyma
- ujawnia Karolina, 31 lat.
#7 Wygoda ważniejsza od niezależności
Czy chciałabym móc wracać w środku nocy i nie musieć się nikomu tłumaczyć? Czy chciałabym zostawiać po sobie bałagan i nie wysłuchiwać pretensji? Czy chciałabym zapraszać do siebie kogokolwiek i kiedykolwiek tylko zachcę? Jasne, że tak, ale to nie jest najważniejsze. Pod tym względem nie jestem wcale taka osamotniona. Wielu ludzi woli oddać swoją niezależność, żeby poczuć bezpieczeństwo i wygodę. Czy narzekam na rodziców? Ciągle, a oni na mnie. Ale przynajmniej wiem, że w domu zawsze wszystko jest na swoim miejscu, nigdy nie chodzę brudna i głodna, a w razie czego mogę liczyć na pomoc. Oto moje prawdziwe intencje, które nie są chyba wcale aż tak rzadkie
- mówi Marta, 33 lata.
Dodasz coś od siebie?
Zobacz również: Zbadali dorosłe dzieci mieszkające z rodzicami. Wnioski są alarmujące