EXCLUSIVE: „Po 10 latach wracam z emigracji. W Polsce nareszcie da się żyć”

Angelika uwierzyła, że w ojczyźnie będzie jej lepiej.
EXCLUSIVE: „Po 10 latach wracam z emigracji. W Polsce nareszcie da się żyć”
Fot. Unsplash
19.10.2019

Przez ostatnie lata Polskę opuściły miliony obywateli, którzy postanowili szukać szczęścia pod inną szerokością geograficzną. Po wejściu do Unii Europejskiej i otwarciu granic okazało się to łatwiejsze, niż kiedykolwiek wcześniej. Wielu skorzystało z tej okazji, a dziś mówią jedno: nie żałujemy. Nawet jeśli tęsknią za ojczyzną, nie wyobrażają sobie, by do niej wrócić.

Zobacz również: Tak widzą nas obcokrajowcy. 13 cech, z którymi kojarzą im się Polki

Ale zdarzają się też tacy, którzy mają dosyć życia na obczyźnie. Czekają tylko na odpowiedni moment i bardziej sprzyjające warunki, żeby znów pomyśleć o przyszłości w kraju przodków. Według Angeliki właśnie nadszedł ten czas. Po niemal dekadzie w Wielkiej Brytanii 32-latka wraca w rodzinne strony i z nadzieją patrzy na to, co ją tutaj czeka.

„W Polsce nareszcie da się żyć” - przekonuje młoda kobieta, którą większą część dorosłego życia spędziła z dala od domu.

Badania pokazują, że Polacy nadal myślą o emigracji. Zjawisko to nie jest już tak masowe, ale trudno go nie zauważyć. Na powrót decydują się tylko nieliczni. Z czego to wynika?

Niektórzy dali sobie wmówić, że w kraju nadal dzieje się źle i nie ma tu żadnych perspektyw. Ciągle porównujemy się do innych nacji, a wtedy rachunek zysków i strat wydaje się oczywisty. Skoro w Wielkiej Brytanii, Niemczech czy Francji płacą więcej, a standard życia jest lepszy, to grzechem byłoby nie skorzystać. Ja już nie jestem taka pewna. Może płace nie są na takim samym poziomie, ale w kraju nad Wisłą można wreszcie godnie żyć.

Spędziłaś niemal dekadę na obczyźnie, więc decyzja o powrocie jest szczególnie trudna. Nie żal ci tego, że będziesz musiała zacząć budować wszystko od nowa?

Wcale nie tak od nowa, bo cały czas mam tu rodzinę i byłam w kraju częstym gościem. Zostało też wielu przyjaciół, z którymi utrzymywałam kontakt. Ale to jednak mój dom, język, ziemia, tradycja. Chociaż na emigracji żyło mi się całkiem dobrze, to nigdy nie miałam poczucia, że wrosłam tam z korzeniami. Te zostały gdzie indziej, więc jestem dobrej myśli. Po dłuższej przerwie znowu się tutaj odnajdę.

Co masz do stracenia?

W Wielkiej Brytanii mam dobrą pracę, własne mieszkanie, szanse na obywatelstwo. I całkiem fajne perspektywy, nawet biorąc pod uwagę zamieszanie wokół Brexitu. Ale ja skupiam się bardziej na tym, co mam do zyskania. Chcę znowu być u siebie. Niektórzy nawet nie zdają sobie sprawy, jakim szczęściem jest życie w miejscu, gdzie możesz mówić w ojczystym języku. Angielski mam w małym palcu, ale to jednak nie to. Cały czas człowiek zdaje sobie sprawę, że jest obcy.

Zobacz również: LIST: „Zaprosiłam koleżankę z Francji na święta do Polski. Nic jej się tu nie podoba”

Myślenie o powrocie musiało być długim procesem, ale czy istnieje wydarzenie, które najbardziej się do tego przyczyniło? Co się stało, że właśnie teraz?

Nie ukrywam, że podoba mi się podejście rządzących do niektórych spraw. Chociaż spędziłam długie lata w bardzo liberalnym kraju, to wcale nie zmieniłam poglądów. Do niektórych spraw wręcz się zraziłam, ale nie chcę podawać konkretnych przykładów, bo od razu zostanę posądzona o jakąś fobię. Najbardziej cieszy mnie to, że w Polsce tak wspiera się rodzinę i wcale nie chodzi tylko o 500+. Kraj się rozwija, bezrobocie maleje, mieszkania się budują - wreszcie mam poczucie, że jest do czego wracać.

Uważasz, że sytuacja sprzed 10 lat i ta dzisiejsza bardzo się różnią?

Na pewno w kraju panuje zupełnie inna atmosfera. Wtedy czułam, że państwo nie ma mi zbyt wiele do zaproponowania, a wręcz rzuca kłody pod nogi. Teraz promuje się rodzicielstwo, płace są coraz wyższe, a na ulicach bezpiecznie. Jeśli mam gdzieś założyć rodzinę, a właśnie taki mam plan na najbliższą przyszłość, to w ojczyźnie. Nareszcie zrobię to z czystym sumieniem i bez strachu, że nie dam sobie rady. Mój narzeczony nie ma aż tak optymistycznego nastawienia, ale wreszcie go przekonam.

Czy rozmawiałaś na ten temat z rodziną i przyjaciółmi, którzy tu zostali? Oni też zauważają różnicę w standardzie życia?

Mam koleżanki, które dostają pieniądze na dzieci i to jest faktycznie ogromne wsparcie. Brat nagle znalazł dobrą pracę. Ulice nie wyglądają już jak w kraju trzeciego świata. Tak, oni też w większości mówią, że jest lepiej. W mojej sytuacji wygląda to jednak trochę inaczej, bo nie byłam tu w trakcie tych zmian. Przychodzę na gotowe, dlatego wrażenie jest jeszcze większe.

Znane są historie rodaków, którzy ułożyli sobie życie w innym kraju, a po powrocie już tak dobrze im się nie wiedzie. Jak myślisz, z czego to wynika?

Pewnie nie potrafili się przystosować i za bardzo wsiąknęli w obcą ziemię. Ja z kolei znam konkretny przykład młodego małżeństwa, które wróciło po wielu latach mieszkania w Niemczech i nigdy nie byli tak szczęśliwi. Historie są różne, a ja nie czuję strachu. Raczej nadzieję, że wreszcie będę u siebie. W kraju, który szanuje tradycyjne wartości i wspiera swoich obywateli. Tego raczej nie można powiedzieć o Zachodzie, gdzie wszystko stanęło na głowie, a imigranci traktowani są jak zło koniecznie. Nawet jak będzie skromniej, to i tak lepiej.

Czy wszyscy popierają twoje plany?

Rodzice z jednej strony bardzo chcieliby mieć mnie przy sobie, ale z drugiej mówią: córcia, po co ci to? Tam masz wszystko, tu możesz nie mieć nic. Trochę się im dziwię, że tak mnie zniechęcają, ale tłumaczę to sobie troską. Rzeczywiście trochę ryzykuję, ale śledzę w mediach sytuację w Polsce i naprawdę jestem dobrej myśli. To już jest zupełnie inny kraj, niż 10 lat temu. Rząd zachęca do powrotu i ma dla nas konkretne propozycje. Czuję bardziej ekscytację, niż strach.

Niektórzy mogą stwierdzić, że patrzysz na nasz kraj bardziej optymistycznie, niż osoby żyjące tu na stałe. Z dystansu rzeczywistość może wyglądać bardziej różowo.

Rodacy ogólnie mają skłonność do narzekania i nawet jak dzieje się dobrze, to szukają dziury w całym. Ja też taka byłam, ale paradoksalnie - życie na Zachodzie dało mi jedną dobrą rzecz. Zmieniłam nastawienie, patrzę optymistycznie i dostrzegam szanse. A przede mną i Polską naprawdę dobry czas. Wierzę w to.

Zobacz również: Obcokrajowcy naśmiewają się ze stylu Polek. Wymienili ciuchy, po których zawsze nas rozpoznają

Polecane wideo

Polskie imiona, które bawią obcokrajowców. Nie kryją zdziwienia, kiedy je słyszą
Polskie imiona, które bawią obcokrajowców. Nie kryją zdziwienia, kiedy je słyszą - zdjęcie 1
Komentarze (185)
Ocena: 4.32 / 5
No more Uk (Ocena: 5) 03.02.2021 08:01
Hej, ja wróciłem z rodziną 1,5 roku temu. Pracy trochę szukałem, ale znalazłem. Teraz pracujemy oboje mamy dochód 7 tyś wspólnie plus na dzieci, jest ok, nie brakuje niczego .Kończymy budowę domu, dzieci nie chcą słyszeć o Angli , my też. Jest naprawdę ok tylko trzeba za pracą wcześniej się rozglądać,:)
odpowiedz
gość (Ocena: 1) 04.01.2020 09:09
Niech wraca jak chce juz my tu jej pokażemy jacy my fajni i jak jest lepiej daje jej pół roku i będzie tak uciekać ze Majtki pogubi
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 12.12.2019 20:01
Najpierw znajdź sobie w Polsce pracę. Nie wracaj w ciemno. Wcale nie musi być aż tak łatwo jak sobie wyobrażasz. I nie słuchaj mediów i polskiego rządu. Sieją sporo propagandy sukcesu. Aczkolwiek faktycznie jest lepiej niż kilkanaście lat temu. Wkraczałem na rynek pracy kiedy w kraju szalało 20% bezrobocie (rok 2005). Nie było różowo. Inżynierom oferowano 1000zł/m-c zaraz po politechnice. Wszyscy koledzy jednak znaleźli pracę. Teraz jest oczywiście lepiej, ale patrzę z perspektywy człowieka, który zdobył wiedzę i doświadczenie. "W mojej sytuacji wygląda to jednak trochę inaczej, bo nie byłam tu w trakcie tych zmian. Przychodzę na gotowe, dlatego wrażenie jest jeszcze większe." No tak przychodzisz na gotowe. Gdybym był człowiekiem zawistnym, to powiedziałbym, że na naszych plecach Polska się dźwigała, a jakiś emigrant wraca teraz na gotowe. Ale nie jestem zawistny, wszyscy możemy jeździć po UE. Nikt nikomu tego nie zabroni. Wybierasz kraj, który Ci się podoba.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 27.10.2019 22:35
W UK zyje sie coraz gorzej. Zalezy gdzie konkretnie, ale w Londynie dla 2 osob potrzeba z £5,000 by moc samodzielnie wynajac mieszkanie, a kiedy moze i kupic, zaplacic za rachunki, media, council tax, transport i/lub utrzymanie samochodu, wyzywienie, ubrania, kosmetyki, jakas rozrywke, silownie, fryzjera itd.,itp., oraz cos odlozyc np.na wakacje, wyjazd do Polskii... Niestety o takich zarobkach wiekszosc osob moze jedynie pomarzyc. Pensje sa zupelnie nieadekwatne do kosztow, sa zbyt niskie :( :( Nawet srednia krajowa jest slaba...
zobacz odpowiedzi (1)
gość (Ocena: 5) 26.10.2019 14:16
No nie jest tak źle wcale. My z mężem niedawno wzięliśmy kredyt i kupiliśmy mieszkanko w Krakowie z pomocą biura abc dom
odpowiedz

Polecane dla Ciebie