Instagram wykreował nową branżę - influencer marketing. To dziedzina marketingu bazująca na rozpoznawalności i pozycji osób zaangażowanych w promocję, a Instagram to najlepsze miejsce na to, aby w krótkim czasie zyskać szerokie grono wiernych odbiorców. Wystarczy, że dana influencerka wrzuci parę estetycznych kompozycji zdjęciowych z promowanymi przez siebie produktami albo zacznie je zachwalać w filmikach, a marki mogą liczyć na pokaźny wzrost sprzedaży.
Zobacz również: „Praca nie wchodzi w grę”. Bezrobotna para influencerów błaga internautów o pieniądze na podróż do Afryki
Jednak coraz częściej wychodzi na jaw, że realia kreowane przez influencerki na Instagramie mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Dotyczy to zarówno zdjęć modelek w bikini, jak i całych, reżyserowanych do najmniejszego detalu przedsięwzięć. Ostatnio w związku z jedną z takich akcji “oberwało się” influencerce Marissie Casey Fuchs. Marissa prowadzi konto na Instagramie o nazwie @fashionambitionist, gdzie obserwuje ją prawie 200 tys. fanów. Na blogerkę spadła fala krytyki, a wszystko z powodu bajkowych zaręczyn, które - zdaniem fanów i ekspertów od marketingu - okazały się przemyślanym chwytem marketingowym. Partner Marissy, Gabriel Grossman, parę dni temu oświadczył się jej. Ale to nie były zwykłe oświadczyny, w której przyszły pan młody po prostu klęka i zadaje pytanie: “Czy zostaniesz moją żoną?”. Gabriel zorganizował dla Marissy prawdziwą grę w podchody z wieloma międzynarodowymi, luksusowymi przystankami. Dopiero na końcu influencerkę czekała niespodzianka.
Zaczęło się od filmiku zamieszczonym na Instagramie Marrisy, w którym widzimy, jak Gabriel wyjaśnia, że chce zadać jej “najważniejsze pytanie w swoim życiu”, ale nie zamierza zrobić tego w tradycyjny sposób. Wobec tego Fuchs ruszyła w podróż zaczynającą się w Nowym Jorku, a kończącą w Paryżu. Wszystko na bieżąco obserwowali jej fani. Podczas podróży Marissa i towarzyszący jej przyjaciele nocowali w luksusowych hotelach, jedli posiłki u najlepszych szefów kuchni i rozszyfrowywali wskazówki, które miały przynieść odpowiedź na pytanie gdzie na influencerkę będzie czekał jej ukochany. W nagraniach i postach publikowanych na bieżąco na Instagramie nie zabrakło także różnych luksusowych marek, które obdarowywały Marissę drogimi ubraniami i kosmetykami, które influencerka z zachwytem prezentowała swoim fanom.
Ostatecznie Marissa wylądowała w Paryżu w posiadłości Château Bouffémont, gdzie czekał na nią Gabriel, który ukląkł na jedno kolano i podarował ukochanej okazały pierścionek zaręczynowy. Ale to nie był koniec. Wtedy do akcji wkroczyły rodziny Marissy i Gabriela i oznajmiły, że ich ślub odbędzie się jeszcze tego samego dnia.
Fani Marissy byli zachwyceni całym romantycznym przedsięwzięciem i na bieżąco śledzili jej luksusową podróż. Co więcej, od momentu opublikowania pierwszego postu na temat zaręczyn-niespodzianki influencerce przybyło aż 200 tys. nowych obserwujących. Jednak wielu fanów dostrzegło w tej niesamowitej historii jeden problem – stwierdzili, że całe wydarzenie było jednym, wielkim oszustwem. Zdaniem internautów Instagramowe zaręczyny relacjonowane na bieżąco to nic innego jak chwyt marketingowy, a ich teorię zdaje się potwierdzać dokument, do którego dotarła redakcja portalu The Atlantic. Dziennikarze tego serwisu donoszą, że jeszcze zanim romantyczne podchody się rozpoczęły, różne agencje marketingowe otrzymały PDF-a ze szczegółową rozpiskę wydarzenia, krok po kroku. “Mamy przyjemność zaoferować Państwa marce okazję do tego, by stać się częścią tej wyjątkowej okazji” - czytamy w dokumencie rozesłanym do specjalistów od marketingu. W rozpisce znalazły się wszelkie szczegóły dotyczące wyprawy Marissy, włącznie z tym, jakie treści i kiedy dokładnie influencerka będzie zamieszczać na swoich kanałach. Zarówno fani blogerki jak i dziennikarze podejrzewają, że dzięki temu Marissa i Gabriel chcieli, aby luksusowe marki zasponsorowały całą akcję w zamian za kontent reklamowy na Instagramie.
View this post on Instagram
W związku z negatywnymi komentarzami, które zaczęły masowo pojawiać się na Instagramie Marissy, głos zabrała jej przyjaciółka, Elicia Blaine Evans. Stwierdziła, że świeżo upieczona panna młoda nie miała pojęcia o tym, co ją czeka, ale Bryan Pederson, specjalista ds. reklamy, rozwiewa wszelkie wątpliwości:
Albo jej narzeczony był niesamowicie zaangażowany w każdy jeden aspekt jej działalności biznesowej i doskonale wie, jak wygląda kariera influencerki i umowy dotyczące współpracy, albo ona sama miała coś do powiedzenia w kwestii notki wysłanej do potencjalnych sponsorów. Nie ma takiej możliwości, aby przyjaciółka albo potencjalny narzeczony wiedział, jak przygotować ofertę z taką ilością szczegółów
- mówił ekspert w rozmowie z portalem The Atlantic.
Fani Marissy, którzy początkowo byli bardzo podekscytowani romantycznymi zaręczynami, szybko zaczęli zmieniać ton swoich komentarzy. Wielu z nich oskarża influencerkę i jej (teraz już) męża o kreowanie sztucznej rzeczywistości tylko dla lajków i korzyści.
To jest tak sztuczne... Chodzi wam tylko o marketing i pieniądze. Ludzie, obudźcie się.
To żenujące.
Nic nie jest równie romantyczne jak oferowanie swoich zaręczyn różnym markom.
Wciąż udajecie, że to nie było ustawione?
Zostaliście zdemaskowani. Odpuście sobie.
Oboje powinniście wybrać się do psychiatry.
Myślicie, że podchody z luksusowymi zaręczynami w tle rzeczywiście były tylko akcją marketingową?
Zobacz również: Blogerka straciła konto na Instagramie i wpadła w histerię. „Będę musiała iść do normalnej pracy!”