Prostytucja kojarzy nam się z płatnymi kochankami przyjmującymi swoich klientów w domach publicznych lub ekskluzywnych apartamentach. Ewentualnie z paniami, które sprzedają swoje ciała gdzieś przy drodze. To wszystko prawda, ale mało kto przypuszcza, że nawet szkoła nie jest miejscem wolnym od tego procederu. Nieletnie dziewczyny do towarzystwa to fakt.
Zobacz również: Twarze prostytutek: Zobacz, jak wyglądają płatne kochanki!
Dobrze wie o tym nasza rozmówczyni, która jedną z nich zna osobiście. Uczennica liceum ujawnia, jak wygląda ten szokujący proceder. Na przerwach, w szkolnych toaletach, największym problemem wcale nie są młodzi fani nikotyny. Za zamkniętymi drzwiami kabin dzieją się rzeczy znane z podrzędnych dyskotek, a młodzieńcza niewinność ma swoją konkretną cenę.
Kim jest dziewczyna, która postanowiła w ten szokujący sposób dorobić sobie do kieszonkowego?
Skąd o tym wiesz?
Wszyscy w szkole wiedzą. Ona w ogóle tego nie ukrywa, a niektórzy chłopcy opowiadają później, co im robiła. Na przerwach znika w łazience i podobno ma stały cennik. To nie jest oczywiście tak, że drzwi od WC się nie zamykają, bo jest tylu chętnych. Ale wystarczy jeden czy dwóch. To i tak za dużo.
Nauczyciele niczego nie zauważyli?
Nie wiem, czy wiedzą dokładnie, co ta dziewczyna wyrabia. Ale ona ogólnie nie ma najlepszej reputacji. Pewnie i oni słyszeli plotki na jej temat. Że taka odważna, a cnotę to musiała stracić dawno temu. Wystarczy spojrzeć na jej makijaż, strój i zachowanie. No, nie wygląda na pilną uczennicę.
To jeszcze nic nie znaczy. Może to wszystko rzeczywiście plotki?
Na gorącym uczynku jej nie przyłapałam, ale za dużo rzeczy się zgadza. Od zeszłego roku wiem, co się tam dzieje. Sama słyszałam od jednego chłopaka, że składała mu propozycję. On zna dwóch, którzy u niej byli. Napisy w kabinach też nie wzięły się znikąd. Można z nich wyczytać kim jest Justyna (imię zmienione - przyp. red.).
Zobacz również: Historia najstarszego zawodu świata: Tak 100 lat temu wyglądały prostytutki!
W szkolnej toalecie działa coś na kształt domu publicznego i nikt nic z tym nie robi.
Niektórzy się śmieją, że to jednoosobowa działalność gospodarcza. Wszyscy siedzą cicho, bo ona nikogo innego nie krzywdzi. Podobno w domu ma ciężko, bo ojciec alkoholik i straszna bieda. Wiem, że to strasznie brzmi, ale dzięki temu może sobie chociaż kupić jakiś ciuch czy kosmetyk.
Wspomniałaś, że niemal oficjalnie znany jest jej cennik.
Ja jej o stawki nie pytałam, ale kilka osób już mi mówiło: 20-50 zł - ręka, a nawet 100 za buzię. Wiadomo, o co chodzi. Innych rzeczy w łazience nie robi, choć podobno zdarza jej się umawiać gdzieś poza szkołą. To dziwne uczucie, bo mijasz ją na korytarzu i wiesz, do czego ta dziewczyna jest zdolna. Trochę się jej boję, a trochę współczuję.
Twierdzisz, że nastolatka zajmuje się tym procederem przynajmniej od poprzedniego roku szkolnego. To oznacza, że na brak chętnych nie narzeka.
Sama czasami widuję chłopaków, którzy czają się pod damskim WC. Niektórzy tam wchodzą i raczej nie po to, żeby skorzystać z toalety. Mają swoją. To już jest zmowa milczenia, bo każdy wie, a nikt nic nie mówi. Bo w sumie po co? Ona się nie zmieni, a w domu ma tak źle, że lepiej jej nie robić dodatkowych problemów. Jest tak samo winna jak ci kolesie.
Chciałoby się wierzyć, że to odosobniona sytuacja.
W życiu. Takie rzeczy działy się już w gimnazjach. Różne rzeczy słyszę od ludzi z innych szkół i prawie wszędzie są takie Justyny. Czasami działają prawie oficjalnie. Aż dziwne, że nie każą im płacić czynszu za kabinę i podatku od usług. Uczniowie mają ubaw, więc siedzą cicho, a nauczyciele nie chcą robić sobie problemów. Bo zaraz ktoś zacznie węszyć, dlaczego wcześniej nie zauważyli.
Wspomniałaś o możliwych motywach tej dziewczyny. A skąd biorą się jej klienci?
Trochę mnie to dziwi. Jak się ma kilkanaście lat, to można mieć wszystko za darmo. Nie chcę oczerniać, ale większość dziewczyn jest chętnych. Koleżanki czasami mówią, co wyprawiają. Może niektórzy są tak zakompleksieni, że wolą za pieniądze? Albo kręci ich to ryzyko. Za ścianą trwa lekcja, a oni robią coś zakazanego. Dla mnie to chore, ale co ja mogę zrobić.
Może warto z nią porozmawiać.
Gdyby kogoś jeszcze to interesowało, wtedy może tak. Ale sama nie będę się wygłupiała. Ona nie jest małym dzieckiem i powinna brać odpowiedzialność za to, co wyrabia. Nawet najtrudniejsza sytuacja życiowa nie jest tutaj usprawiedliwieniem.
Zobacz również: Wiemy, ile zarabiają polskie prostytutki. Wszystko zależy od wzrostu i wagi