Na pierwszy rzut oka blogerki i modelki plus size nie mają na co narzekać - mają możliwość otwartego wyrażania poglądów, a wiele z nich zdobywa tysiące, jeśli nie miliony fanów. Niektóre stają się rozpoznawalnymi na całym świecie gwiazdami i autorytetami. Nadwaga czy wręcz otyłość nie są przez nikogo cenzurowane, ani oficjalnie krytykowane. Przynajmniej teoretycznie.
Zobacz również: Królowa cellulitu: Jej ciało od pasa w dół wprawia w osłupienie (Uwaga - tego nie da się odzobaczyć)
Georgina Horne twierdzi, że w praktyce wygląda to nieco inaczej. Ta popularna modelka w rozmiarze XXL, choć może się pochwalić niemal 200 tys. obserwatorów, nie do końca wierzy w uczciwość mediów społecznościowych. Według niej osobom takim, jak ona, jest zdecydowanie trudniej osiągnąć globalny sukces. A wszystko przez spisek, który ma na celu znaczne ograniczenie ich zasięgów.
30-latka przekonuje, że sama stała się ofiarą tzw. shadowbana. Jej konto na Instagramie niby funkcjonuje normalnie, ale internauci mają spory kłopot, by na nie trafić. A to już według niej celowe działanie właścicieli aplikacji.
„Jestem pewna, że na Instagramie dotknął mnie tzw. shadowban. Mogę to potwierdzić, ponieważ moje otagowane zdjęcia nigdy nie trafiają do „najważniejszych postów”. Z tego powodu liczba lajków, które mogę zdobyć, została poważnie uszczuplona.
Gdybym była szczupłą kobietą i dodawała podobne treści, to na pewno by się nie wydarzyło. Grube ciała są ukrywane i na pewno nie mam zamiaru się z tym pogodzić. Dodaję posty, które autentycznie wspierają innych. Przede wszystkim dlatego, że moja sylwetka nie jest idealna. Instagram uważa to za wadę.
Kiedy kobieta w rozmiarze 36 pokaże kilka fałdek, drugi podbródek i wałeczki tłuszczu na brzuchu - dostaje miliony polubień. Ponieważ to jest akceptowalne. Moje duże ciało nie jest. Jestem za nie karana” - napisała na Facebooku.
Zobacz również: Jej nogi i pośladki chłoną wodę JAK GĄBKA. Pokazała je, a internauci zamarli...
Okazuje się, że może to być realny problem. W komentarzach pojawiły się wypowiedzi innych blogerek plus size, które doświadczyły podobnego traktowania.
„Kiedyś każdego dnia zdobywałam nowe polubienia i obserwatorów. W pewnym momencie utknęłam w martwym punkcie i niczego już nie przybywa. I tak od roku” - napisała jedna z nich.
„Jestem tak samo wściekła i zgadzam się z tobą - grube ciała są ukrywane w mediach społecznościowych. Przez tę cenzurę sama zaczęłam coraz mniej dodawać, bo nie ma to już żadnego sensu” - dodaje kolejna.
„Myślę, że masz sporo racji. Wcześniej twoje zdjęcia wyświetlały mi się codziennie, a teraz wcale. Jeśli nie wejdę bezpośrednio na twój profil, to nie mam szans, aby dowiedzieć się, co u ciebie słychać” - zdradza jedna z fanek modelki.
Zobacz również: Blogerka plus size porównuje siebie do Kim Kardashian. Fani: Jesteś seksowniejsza od niej!
Na czym konkretnie polega tzw. shadowban? Tłumaczy to autorka bloga alabasterfox.pl, czyli Adrianna Zielińska:
„Działa on w taki sposób, że zdjęcia, które publikują pod wybranymi hashtagami, nie są widoczne dla użytkowników, którzy jeszcze ich nie obserwują, a to oznacza, że nie ma naturalnego dostępu do nowych odbiorców. W uproszczeniu – jeśli chcecie zobaczyć zdjęcia pod, dajmy na to, hashtagiem: #folk (wpisując go w instagramową wyszukiwarkę), nie zobaczycie obrazków opublikowanych przez osoby, których nie obserwujecie, a które są dotknięte shadowbanem”.
W przypadku Georginy może wyglądać to w taki sposób, że choć dodaje zdjęcia pod tagiem #plussize - mało kto ma okazję je zobaczyć. Nawet jeśli wejdzie na podstronę z hashtagiem.
Wierzycie, że serwis rzeczywiście cenzuruje w ten sposób wybrane treści?