Do kompleksu „wieśniary” przyznaje się między innymi Margaret. Jedna z największych współczesnych gwiazd polskiego show-biznesu pochodzi z Ińska, miejscowości położonej w północno-wschodniej części powiatu stargardzkiego. „To jest niby-miasteczko, ale tak naprawdę duża wieś. Wydaje mi się, że zawsze miałam kompleks, że jestem ze wsi. Kompleks intelektualny, że nie mam dostępu do wielu rzeczy, wielu rzeczy nie znam, nie widziałam, nie przeczytałam. Kompleksy wynikają z tego, że jestem niedouczona” – tłumaczy piosenkarka w rozmowie z magazynem „Viva!”.
Ewa Wachowicz wspomina, że gdy startowała w konkursie Miss Polonia, brało w nim udział sporo dziewczyn pochodzących ze wsi, ale nie przyznawały się do tego. „Mówiły, że są z miasta obecnego zamieszkania albo miejsca, gdzie studiowały. Zastanawiały się, dlaczego ja otwarcie mówię o tym, że jestem ze wsi. Dla mnie to było oczywiste. Przecież w Klęczanach mieszkali moi rodzice, sąsiedzi i gdybym powiedziała, że jestem z Krakowa, gdzie wtedy studiowałam, to byłoby głupie. Dziwiłam się, że moje koleżanki unikają tego tematu” – mówi celebrytka w tygodniku „Gwiazdy”.
Choć od tamtego czasu minęło już blisko ćwierć wieków, zdaniem Ewy Wachowicz wiejskie pochodzenie wciąż bywa tematem wstydliwym. Potwierdza to Marta, która urodziła się w małej miejscowości niedaleko Lublina, a od dwóch lat mieszka w Warszawie, gdzie studiuje i pracuje. „Ciągle jednak męczy mnie poczucie wyobcowania i świadomość, że jestem nie do końca u siebie. Już nie wspomnę o tym, że mam znacznie trudniejszy start do kariery w porównaniu z osobami urodzonymi i wychowanymi w dużym mieście, z większymi znajomościami oraz pewnością siebie, której osobom z takich małych wsi jak moja po prostu brakuje” – tłumaczy Marta.
Dla pochodzącej ze wsi Eweliny, jednej z bohaterek głośnej książki Marty Szarejko „Zaduch. Reportaże o obcości”, największym problemem były związki z mężczyznami. W czasach licealnych spotykała się z chłopakiem z Warszawy. Najbardziej zapamiętała to, że jak do niej przyjeżdżał, to kazała mu parkować trzy domy dalej i wychodziła do niego, żeby nie zobaczył, jak ona mieszka. Zaprosiła go na studniówkę, a on jej nie. Chociaż przez całe liceum byli razem.
Powiedział jej, że na nią nie idzie. „Ona do tej pory myśli, że kłamał. Wstydził się ją zabrać, bo wiedział, że nie będzie tak ładnie ubrana jak jego koleżanki z klasy. Nawet się nie dziwiła. Jego studniówka miała być w warszawskim hotelu. Wystrojeni ludzie, bal jak z amerykańskiego filmu. A jej w sali gimnastycznej – jeśli ktoś przyszedł w jeansach, to też obleciało. Jak teraz wyobraża sobie jego studniówkę, to widzi ciąg taksówek, z których wysiadają piękne, szczęśliwe nastolatki. Ona jechała pierwszy raz taksówką, jak miała dwadzieścia parę lat” – pisze Szarejko.
Zobacz również: Śmieją się ze mnie, bo pochodzę ze wsi
fot. Thinkstock
Chłopak numer dwa też pochodził z Warszawy. Jak tylko zaczęła z nim chodzić, wyznała mu, że nie wyobraża sobie, że bierze ślub z kimś z miasta. „Szczerze powiedziawszy, nie wyobrażam sobie inteligenta z Warszawy u mojego boku” – powiedziała. O czym miałby rozmawiać z jej rodzicami, z babcią? O czym oni mieliby mu opowiadać? Potem stwierdziła, że nie przeżyłaby spotkania rodzin na ewentualnym weselu – jego miejskiej i jej wiejskiej. I że musiałaby się upić w sztok, żeby tego nie widzieć. I nie zapamiętać.
Kompleksy ma wciąż wiele kobiet pochodzących z małych miejscowości. Dlatego trzy lata temu stowarzyszenie „Folkowisko” przeprowadziło kampanię „Jestem ze wsi!”, która miała uświadomić Polakom, że wszyscy posiadamy wiejskie korzenie i nie ma powodów, by się tego wstydzić. Organizatorzy akcji przeprowadzili w centrum Krakowa i Warszawy happeningi „Robimy wiochę!”, w których wzięli udział muzycy czołowych zespołów sceny folkowej (m.in. Kapela ze Wsi Warszawa, Żywiołak). Podczas imprez nadawano miastom „prawa wiejskie”, rozdawano ulotki i częstowano smacznym jedzeniem.
W ramach akcji „wiejskich coming outów” opublikowano w sieci zdjęcia młodych, wykształconych ludzi, którzy z dumą przyznają się do wiejskich korzeni, a specjalnie przygotowane plakaty pojawiły się m.in. w warszawskich pubach i kawiarniach.
„Udało się nam pokazać, że stereotypy na temat wsi ciążą zarówno nad codziennymi sprawami, jak i nad strategicznymi decyzjami pogłębiającymi przepaść między Centrum a Peryferiami. Pogarda wobec wiejskości jest głęboko zakorzeniona w naszej kulturze i języku, dlatego walczymy z negatywnymi konotacjami słów „wieśniak”, „wieśniactwo” i „wiocha”. Przekonujemy, że szlacheckie korzenie większości Polaków to ściema, że większość społeczeństwa polskiego zawsze stanowili chłopi, wreszcie że kultura wiejska jest piękna i bogata” – przekonuje stowarzyszenie Folkowisko.
Zobacz również: LIST: „Spędziłam wakacje na polskiej wsi. To naprawdę TRZECI ŚWIAT!”
fot. Thinkstock
Na szczęście dystans pomiędzy miastem a wsią powoli się zaciera, a w niektórych kwestiach wiejskie pochodzenie może być atutem. Z raportu „Polska wieś 2016” Fundacji na rzecz Rozwoju Polskiego Rolnictwa wynika, że kobiety wiejskie żyją dłużej od mieszkanek miast! Zadowolenie z życia wśród mieszkańców wsi jest wysokie (80,6 proc.) i wyższe niż średnio w całym kraju (78,4 proc.).
W ramach prac nad raportem „Sytuacja kobiet w rolnictwie i na obszarach wiejskich” Konsorcjum Badawczego Focus Group Polkom mieszkającym na wsi zadano pytanie, czy gdyby nieoczekiwanie wygrały w Lotto albo otrzymały bardzo duży spadek, to przeniosłyby się do miasta. Twierdząco odpowiedziało niespełna 20 proc. ankietowanych. Pozostałe respondentki stwierdziły, że chciałbym zostać na wsi.
„Ostatnio rozmawiałam w telewizji o tym, że w literaturze czy filmie wieś oczami artystów jest przejaskrawiona. Ja to rozumiem, to ma się lepiej sprzedać. Lecz niestety przez to, że nie pokazuje się drugiej, lepszej, optymistycznej strony wsi, powstają związane z tym środowiskiem mity: że słoma z butów, że głupoki, że zaścianek” – mówi Ewa Wachowicz. „A moje doświadczenia są zupełnie inne. Kiedy teraz jeżdżę po Polsce, najpiękniej przyjmowana jestem na wsi, w małych miejscowościach, gdzie ludzie są szczerzy i otwarci. Taką chcę pokazywać polską wieś, gdzie mieszkają fajni, szczerzy ludzie, którzy dzielą się tym, co mają. Mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, że w piękny i smaczny sposób będę pokazywać Polskę poza dużymi miastami” – dodaje jurorka programu „Top Chef”.
RAF
Zobacz również: Wiejscy kochankowie!