Eutanazję nazywa się różnie. Jej przeciwnicy twierdzą, że to współudział w samobójstwie, niekiedy nazywają ją nawet morderstwem. Zwolennicy określają ją łagodniej, nadając procesowi wręcz znamiona szlachetności. Bronią się, mówiąc, że to usypianie, a nie zabijanie. Ich zdaniem, to także asystowanie podczas umierania i pomoc w ucieczce przed bólem oraz męczarniami.
Niezależnie od strony, po której się opowiemy, eutanazja jest dokonywana w coraz większej liczbie krajów (obecnie są to Holandia, Belgia, Luksemburg, Japonia, Szwajcaria, Terytorium Północne Australii oraz niektóre stany USA) i przybiera różną formę. W Holandii prawo zezwala na jej przeprowadzenie, gdy spełnionych jest jednocześnie sześć warunków:
Eutanazja odbywa się w różnoraki sposób - poprzez odłączenie od respiratora lub innego urządzenia podtrzymującego życie, iniekcję zabójczej substancji lub zaniechanie leczenia. W Szwajcarii obowiązuje jej szczególna forma. Lekarz może przepisać pacjentowi śmiertelną dawkę leków nasennych, ale chory sam musi je zażyć. Ten właśnie sposób zakończenia życia wybrał 59-letni emerytowany profesor amerykańskiej uczelni, Craig Ewert, któremu przez kilka ostatnich dni życia towarzyszyły kamery kanadyjskiego reżysera i zdobywcy Oskara - Johna Zaritsy'ego. Powstały film został wyemitowany przedwczoraj, tj. we środę wieczorem, przez brytyjską telewizję Sky Real Lives, wywołując falę krytyki, ale i wzruszeń.
„Jeśli tego nie zrobię, będę mógł wybrać jedynie cierpienie, którym zarażę również moją rodzinę, a potem i tak umrę" - tłumaczył swoją decyzję Ewert, którego dotknęło stwardnienie zanikowe boczne - choroba, która krok po kroku paraliżuje ciało, uniemożliwiając samodzielne oddychanie i poruszanie się. Lekarze dawali mu najwyżej rok życia i, jak można mniemać, byłoby to 12 miesięcy katorgi, z dnia na dzień coraz cięższej.
W umieraniu, obok lekarza, towarzyszyła mu ukochana żona - Mary. To ona pomogła sparaliżowanemu mężowi podnieść do ust szklankę z trucizną, która miała przynieść uśmierzenie nieznośnego bólu.
„Czy możesz dać mi jeszcze dużego buziaka?" - zapytała. „Tak bardzo Cię kocham. Spokojnej podróży i do zobaczenia niedługo". To były ostatnie słowa, jakie usłyszał przed śmiercią Craig.
Zdarzenie miało miejsce już trzy lata temu, we wrześniu 2006 roku, w klinice Dignitas w Szwajcarii. Zabieg kosztował 3 tysiące funtów, czyli około 13 tysięcy złotych. Teraz, gdy mógł go ujrzeć i ocenić cały świat, na nowo rozgorzała dyskusja o podłożu etyczno-religijnym eutanazji.
Mary Ewert, na łamach dziennika "The Independent", tłumaczyła: „Zależało mu na tym (by pokazać proces umierania - przyp. red.), ponieważ kiedy śmierć jest ukryta i prywatna, ludzie nie stawiają czoła obawom przed nią. Chciał podnieść zasłonę, by ludzie zobaczyli, jak spokojnie może umrzeć ktoś, kto bez możliwości pomocy przy samobójstwie mógłby mieć bardzo bolesną śmierć".
Film pokazuje, że zwolennicy eutanazji to nie nieczułe, pozbawione uczuć potwory, ale ludzie dostrzegający różnicę między morderstwem a śmiercią z wyboru. Skłania do refleksji. Czy eutanazja to zabawa w Boga? Czy zadanie sobie samobójczej śmierci i godne umieranie to pojęcia wykluczające się? Czy śmierć na życzenie to moralny szantaż cierpieniem? Eutanazja prowokuje więcej pytań, niż jesteśmy w stanie udzielić odpowiedzi.
Wszystkie cytaty pochodzą z wp.pl