Historie Życiem Pisane: Mój ukochany trafił do więzienia

Jako partnerki przestępców nie mogą i nie potrafią prowadzić normalnego życia, ale jednocześnie nie chcą rezygnować z miłości. Wierzą jednak, że jeszcze czeka je szczęście u boku ukochanego mężczyzny…
Historie Życiem Pisane: Mój ukochany trafił do więzienia
08.04.2010

Jako partnerki przestępców nie mogą i nie potrafią prowadzić normalnego życia, ale jednocześnie nie chcą rezygnować z miłości. Wierzą, że jeszcze czeka je szczęście u boku ukochanego mężczyzny, nawet jeśli miałoby to być za dwadzieścia lat. O trudnym życiu kobiety kryminalisty opowiadają Grażyna i Marta.

Grażyna, 37 l. Podczas gdy ona codziennie stacza walkę o godną przyszłość dla swoich dzieci, jej mąż odlicza kolejne miesiące do końca wyroku.

Grażyna już od podstawówki była uważana za najpiękniejszą dziewczynę w klasie. Szczupła, z nogami do samego nieba i burzą kręconych blond włosów zwracała uwagę wszystkich kolegów ze szkolnej ławki. Dzisiaj, porównując jej spracowaną, smutną twarz do promiennego uśmiechu ze zdjęć sprzed lat, aż trudno uwierzyć, że to ta sama osoba. Jednak to, ile wycierpiała, najbardziej zdradzają spracowane dłonie, które mogłyby należeć do 70-letniej staruszki.  Mimo to, Grażyna nie użala się nad sobą, bo wie, że ma dla kogo żyć. Dzień po dniu, godzina po godzinie, gdy w pocie czoła przerzuca warzywa i owoce na jednym z krakowskich straganów, pociesza się, że kiedyś znowu będzie mogła wieść spokojne, dostatnie życie bez nerwowego liczenia każdego grosza.

Jeszcze kilka lat temu pławiła się w luksusach – miała trzystumetrową willę z imponującym ogrodem, sportowy samochód i kilka razy do roku wakacje na drugim końcu świata.  Najważniejsze jednak, że w domu czekała na nią pełna rodzina – szczęśliwe dzieci i ukochany mąż. Niestety, pewnej zimnej, grudniowej nocy, jej mały, bezpieczny świat legł w gruzach.

- To był  zwyczajny, zimowy wieczór. Całą piątką siedzieliśmy przy kominku, pisaliśmy listy do Świętego Mikołaja i słuchaliśmy świątecznych piosenek. Około 21 położyłam dzieci i w końcu mieliśmy z mężem chwilę tylko dla siebie. Czułam, że Andrzej jest nieco nerwowy, ale zrzuciłam to na karb zmęczenia i sama spokojnie zasnęłam. Dokładnie o 23:02 – pamiętam do dziś te cztery złowieszcze cyferki na wyświetlaczu budzika – usłyszałam dziwny huk z ogrodu. Nawet nie zdążyliśmy z mężem zejść na dół, gdy w całym  domu rozległ się dzwonek. Gdy otworzyłam drzwi, do środka wpadło kilku uzbrojonych policjantów. Wtedy zaczął się mój koszmar.

Szybko okazało się, że mąż Grażyny, który prowadził restaurację i warsztat samochodowy, uwikłał się w niebezpieczne kontakty z mafią. Przez ponad pięć lat, nie przyznając się do niczego żonie, w dzień był szanowanym biznesmenem, a nocą – zwyczajnym przestępcą. Wtedy Grażyna nie wierzyła jeszcze prokuraturze i chciała za wszelką cenę bronić męża, ale gdy usłyszała okrutną prawdę z jego ust, poddała się. Nagle zrozumiała, że człowiek, z którym miała trójkę dzieci, dzieliła jedno łóżko i wiązała plany na przyszłość, jest groźnym bandytą. Początkowo, przepełniał ją żal, później wściekłość, wreszcie bezsilność. Obwiniała nie tylko jego, ale również siebie - Jak mogła nie zauważyć, że jej mąż ma kłopoty? Może gdyby w porę zareagowała, zdołałaby przekonać go, aby rzucił przestępczy światek? – pytała samą siebie.

Niestety, teraz nie było już  odwrotu. Andrzej został aresztowany, usłyszał zarzuty, czekał na wyrok. Grażyna w tym czasie wydawała fortunę na najlepszych prawników, którzy mogliby wyciągnąć jej męża  z więzienia. W miarę, gdy toczył się proces, na jaw wychodziły coraz bardziej wstydliwe fakty z życia Andrzeja – na koncie miał nielegalne machinacje finansowe, wyłudzenia, rabunki, zlecenie podwójnego zabójstwa. Okazało się wtedy, że tak naprawdę nic z rzeczy, które wspólnie gromadzili przez lata nie należy do nich. Odezwali się wierzyciele, komornicy, którzy bez cienia wyrzutów sumienia, zajęli cały rodzinny majątek. Grażyna została sama, z trójką małych dzieci i dwudziestoma tysiącami złotych na koncie, które jednak musiała odłożyć na opłacenie adwokatów męża.

- Odwrócili się  od nas wszyscy znajomi, przyjaciele, bez samochodów i pieniędzy nie byliśmy już dla nich atrakcyjnym towarzystwem. Jedyną osobą, która mi została był mój brat. Gdyby nie on…. Nawet nie chcę myśleć, gdzie byśmy się podziali. Jego żona miała małe mieszkanko, jeszcze z lat studenckich, które do tej pory wynajmowała. Na szczęście, zgodziła się, abym zamieszkała tam z dziećmi, bo przecież inaczej trafiłabym do domu samotnej matki.

Grażyna od razu przystąpiła do szukania pracy, ale szybko zrozumiała, że matura i dyplom technikum gastronomicznego nie zapewnią jej dobrze płatnej posady. W chwilach załamania wyrzucała sobie, że nie poszła na studia, wszystko poświęcając dla szalonej miłości. Andrzeja poznała, gdy miała zaledwie 18 lat i już wtedy imponował jej swoją zaradnością.  Była wtedy w trzeciej klasie szkoły średniej i spotykała się z nim w okolicznym parku po lekcjach. Rodzice – zmęczeni codzienną, ciężką pracą na roli – cieszyli się, że ich córka znalazła chłopaka z mieszkaniem, samochodem i perspektywami na przyszłość. Po maturze Grażyna nie rozważała więc nawet, czy kontynuować naukę, bo już planowała ślub i przeprowadzkę do Krakowa. Przez pierwsze dwa lata małżeństwa pomagała Andrzejowi w rozkręcaniu firmy – zajmowała się księgowością i kontaktem z klientami. Później, gdy urodziła im się pierwsza córka, na dobre zrezygnowała z pracy, poświęcając się rodzinie.

- W tamtym okresie świetnie nam się powodziło, nie mogliśmy na nic narzekać. Po aresztowaniu męża znowu poczułam się jak biedna, nic nieznacząca córka rolników… Musiałam zacząć wszystko od początku! Najpierw zatrudniłam się w szwalni, później pracowałam w supermarkecie, ale wszędzie czułam się wykorzystywana i poniżana. Najgorszy był pełen politowania, pospieszający wzrok klientek, gdy siedziałam na kasie. Nawet myślami nie chcę wracać do tamtego okresu – wspomina ze łzami w oczach.

Dwa lata temu Grażyna postanowiła postawić wszystko na jedną kartę i otworzyć  coś własnego. Dzisiaj prowadzi skromny warzywniak na jednym z dużych, krakowskich osiedli. Nie zarabia wiele, ale jest dumna z tego, że znalazła w sobie odwagę, aby walczyć z przeciwnościami losu. Żyje bardzo oszczędnie, ale jak sama mówi, jej dzieci nie chodzą głodne, a w tym roku może uda jej się coś odłożyć na wakacje.

Podczas, gdy ona codziennie stacza walkę o godną przyszłość dla swoich pociech, jej mąż odlicza kolejne miesiące do końca wyroku. Niestety, wyjście na wolność wydaje się bardzo odległą perspektywą, bo sąd skazał go na 20 lat więzienia. Grażyna wie, że jedno z nich może nie doczekać tej chwili, ale mimo to, a może właśnie dlatego, jak najczęściej jest to tylko możliwe, stara się odwiedzać swojego męża, racząc go opowieściami o ich dorastających dzieciach. Piszą też do siebie listy, choć ostatnio coraz rzadziej, bo Grażyna zauważyła, że Andrzej się zmienia, przesiąkając więzienną atmosferą gruboskórności. Nie jest już tym ciepłym mężczyzną, którego pokochała – stał się arogancki i wulgarny, sprawia wrażenie, jakby już na niczym mu w życiu nie zależało. Na szczęście, Grażynie zależy. 

- Mimo że mój mąż okrutnie mnie zawiódł i jest teraz zupełnie innym człowiekiem, niczego nie żałuję, bo mamy trójkę wspaniałych dzieci, które, mam nadzieję, wyrosną na cudownych, dobrych, a przede wszystkim praworządnych ludzi. Na każdym kroku staram się im wpajać, że tylko ciężką pracą i nauką mogą do czegoś dojść, ale to nie znaczy, że wolno im oceniać i osądzać ludzi, którzy popełnili błąd. Gdy rok temu syn przechodził trudny okres, buntował się, nie chciał utrzymywać kontaktu z ojcem, długo tłumaczyłam mu, że jego ojciec robił to wszystko dla nas. To była jego opacznie rozumiana miłość, którą musimy mu wybaczyć. I nauczyć na nowo kochać.

Lilka Tylman

Drugiej części reportażu wypatrujcie na Papilocie już jutro!

Zobacz także:

Historie Życiem Pisane: Straciłam dorobek życia (1)

Historie Życiem Pisane: Straciłam dorobek życia (2)

Polecane wideo

Komentarze (50)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 16.03.2012 19:37
www.netforumowisko.pun.pl dla kobiet mających swoich mężów/facetów w zk MOJA MIŁOŚĆ W ZAKŁADZIE KARNYM
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.02.2012 17:32
BRAWO DLA NORMALNYCH KOBIET !
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 26.09.2011 21:56
nikt kto czegoś takiego nie przezył nie zrozumie tej kobiety...wielki szacunek dla niej
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 12.10.2010 00:42
Siergiej KOCHAM CIE , nie wazne , co sie w miedzyczasie wydarzy, ja juz na zawsze naleze do Ciebie !!!!!
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 05.10.2010 14:51
Nie da sie tak latwo zapomniec, nie jezdzic na widzenia, zmienic sima w komorce etc, co z tego, skoro sercem caly czas jestem z nim? Duzo ludzi tu nie doswiadczylo tego, najgorsza jest ta niemoc i przymus zycia teraz w pojedynke stawiajac czola przeciwnosciom losu samej,,,,, Ja mieszkam w ogole za granica, widzenie to dla mnie lot samolotem , by te 60 min go zobaczyc, poznalam go za granica a teraz on w Polsce odsiaduje wyrok.... Tak bardzo za nim tesknie ....
odpowiedz

Polecane dla Ciebie