DECYZJA NALEŻY DO CIEBIE: Czy przyznać się mężowi, że wzięłam mnóstwo kredytów i jestem zadłużona po uszy?

Kilka lat temu Ilona wzięła kilka ekspresowych pożyczek. Dzisiaj wpadła w pętlę kredytów...
DECYZJA NALEŻY DO CIEBIE: Czy przyznać się mężowi, że wzięłam mnóstwo kredytów i jestem zadłużona po uszy?
04.02.2011

Drogi Papilocie,

Stanęłam właśnie na życiowym zakręcie i nie wiem, w którą stronę pójść. Nie mam już siły dłużej okłamywać najbliższej mi osoby na świecie, czuję poza tym, że moje kłamstwa zaraz wyjdą na jaw… Jestem zupełną bankrutką, zadłużoną po uszy, a mój mąż nic o tym nie wie i nawet nie podejrzewa.

Pierwszy kredyt (szybki, gotówkowy, „bez prowizji”) wzięłam 4 lata temu. Potem wyrobiłam jedną, drugą kartę kredytową, brałam kolejne pożyczki na 1000, 2000 zł. Czasami nie miałam z czego spłacić raty, więc odsetki rosły. Ani się obejrzałam, a moja pensja zaczęła być pożerana przez spłaty kart i kredytów. Pracuję jako pielęgniarka, więc zaharowuję się tak od kilku lat na nocnej zmianie, dorabiam jako pielęgniarka środowiskowa i prywatnie odwiedzam pacjentów, robię im zastrzyki albo opiekuję się staruszkami. W pracy jestem kilkanaście godzin na dobę, ale i tak nie zarabiam kokosów, a większość tego, co wpłynie na konto, muszę oddać do banku.

Na co wydałam pożyczone pieniądze? A to na ubrania, jakiś nowy mebel, kosmetyki, w zasadzie nie wiem na co. Każda pożyczka rozchodziła się w ekspresowym tempie, a ja zostałam z ratami i odsetkami. Mój mąż jest zły, że nie ma mnie ciągle w domu, uważa, że się przepracowuję, a w dodatku nic z tego nie mamy. U nas jest taki podział, że ja kupuję jedzenie, mąż opłaca resztę – przedszkola, rachunki, kredyt na samochód, wakacje itp. Ja robię codzienne zakupy i nawet nie wiecie, jak musze się nagimnastykować, żeby mąż nie odkrył, że połowę tego, co zarobię płacę bankom. Chodzę tylko do najtańszych supermarketów, nigdy nie kupuję oryginalnych produktów, latem przywożę warzywa z działki do rodziców.

Muszę sobie jakoś radzić, liczę każdy grosz, co jest kłopotliwe, bo mąż myśli, że jest inaczej! To wszystko mnie naprawdę przeraża, bo czuję, że już tracę siły, a zobowiązania nadal są i spłacę je pewnie dopiero za 4 lata, zakładając, że będę je regularnie uiszczać. Co robić? Mój mąż nie zarabia ogromnych pieniędzy, ale jest rozsądny, potrafi zaoszczędzić, wiem, że odkłada na czarną godzinę, na przyszłość naszych dzieci. Czy powinnam go poprosić o pomoc, opowiedzieć o tym, jak się zagubiłam i go oszukałam? Może nie jest jeszcze za późno? Wiem, że jeśli nie on, nikt inny nie jest w stanie mi pomóc.

Ilona.  

Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl

Zobacz także:

WASZE LISTY: „Miałam 52 kochanków! Czy to coś złego?”

DECYZJA NALEŻY DO CIEBIE: „Czy przyjąć ofertę pracy w firmie swojego chłopaka?”

Polecane wideo

Komentarze (42)
Ocena: 5 / 5
Meduza (Ocena: 5) 25.06.2014 11:29
Dzisiaj po wczorajszej rozmowie wiem,że należy i powinno się powiedzieć tej drugiej osobie.Jeżeli kocha, to zrozumie. Ważna jest też sytuacja, bo jeżeli zadłużałaś się aby pojechać na wycieczkę czy zakup niepotrzebnych rzeczy to może mieć żal do Ciebie, ale jesli były to wydatki na podstawowe utrzymanie domu i rodziny, którą przecież jesteście, to były to wasze wspólne wydatki. Nie ma się co maltretować myślami o samobójstwie itp. Sama przez to przechodziłam przez cztery lata. Mój dług nie jest aż tak może wielki -6 tyś. ale ciążył mi strasznie i wiedziałam że nie mówiąc o nim mężowi oszukuję go. Nie mogłam spać po nocach , sny jak sobie z tym wszystkim poradzić, a do tego ciągłe udawanie, że jest ok, dobra mina do złej gry. Gdy mąż wspominał o jakimś wyjeździe czy zbędnym wydatku, ja na samą myśl się wzdrygałam, bo w duszy wiedziałam,że nas na to nie stać. z drugiej strony nie chciałam aby moja rodzina była gorsza od innych, żeby moje dzieci mogły pojechać na wycieczkę szkolną czy kupić sobie ubranie, buty, które i tak musiałabym im kupić. Trauma prześladowała mnie co krok. w końcu zapętliłam się tak,że nie mogłam już dłużej udawać i wczoraj postanowiłam powiedzieć o całej sprawie mężowi. Jest cholerykiem, obawiałam się najgorszego,nawet rozwodu, bo przecież oszukiwałam siebie i jego tyle czasu. Ale był stonowany, wiedział,że to nasz wspólny dług, mój mąż to mądry człowiek, widziałam że był zdenerwowany ale tłumił to w sobie, a dziś wiem ,że przeżywa to że niczego nie zauważył. ale powiedzieć trzeba, nie można oszukiwać kogoś kogo się kocha. I jeżeli on kocha ciebie zrozumie. Nie obawiaj się. Razem będzie Wam łatwiej. znajdziecie rozwiązanie.I będzie dobrze.
odpowiedz
żona_dłużnika (Ocena: 5) 11.12.2013 17:19
Poza tym mam depresję. Tak więc jestem żywym przykładem jak to można wykończyć nerwowo drugą stronę, która kocha i chce pomóc.
odpowiedz
żona_dłużnika (Ocena: 5) 11.12.2013 17:17
Powiedz, ale licz się z pretensjami, które są zasadne. Mój mąż miał 170 tysięcy, gdy mi powiedział. Pomogłam mu ze wszystkim. Udało się spłacić. Zapierał się, że nigdy więcej, a tu po wszystkim zaczął się znowu pogrążać. Za tę kasę kupilibyśmy fajne mieszkanie. A tak mieszkamy na wynajętym i wszystko na mojej głowie. Po tym wszystkim robię wszystko, co mogę, aby w najbliższym czasie zniknąć z jego życia. To nie życie to wegetacja. Szukanie dodatkowej pracy itp. A co on robi- a śpi sobie spokojnie. Ja niestety nie mogę. Ciągle kłamał. Z tego, co ustaliłam ma już 70 tys. długo. Nie wiem, co się stało z tymi pieniędzmi. Ja nawet na skarpetki nie mam. Ja zarabiam teraz 1500 zł (+ dodatkowa praca), a on 5 tysięcy jako majster w dużej firmie (kwoty na rękę). Całe szczęście,że nie mamy dzieci (on chce, ale ja bym umarła z przepracowania mając taki wydatek). 1200 zł to koszt wynajmu z opłatami), tak więc muszę się nagimnastykować, aby starczyło na jedzenie. Powiedz, ale nie popełniaj więcej takiego samego błędu, bo to już szczyt chamstwa wobec drugiej strony.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 03.12.2012 14:50
jesli to twoj maz to musisz mu powiedziec. Jesli sie dowie to na pewno sie wkurzy. Powiedz mu i moze razem wymyslicie jakies rozwiazanie
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 04.11.2011 10:41
mam podobnie i też się "czaję", ale...chyba zacznę zagadywać...i...chociaż w połowie się przyznam...syn wie...ale on ma tylko 21 lat. Boje się jak licho..bardzo..
odpowiedz

Polecane dla Ciebie