Drogi Papilocie,
Stanęłam właśnie na życiowym zakręcie i nie wiem, w którą stronę pójść. Nie mam już siły dłużej okłamywać najbliższej mi osoby na świecie, czuję poza tym, że moje kłamstwa zaraz wyjdą na jaw… Jestem zupełną bankrutką, zadłużoną po uszy, a mój mąż nic o tym nie wie i nawet nie podejrzewa.
Pierwszy kredyt (szybki, gotówkowy, „bez prowizji”) wzięłam 4 lata temu. Potem wyrobiłam jedną, drugą kartę kredytową, brałam kolejne pożyczki na 1000, 2000 zł. Czasami nie miałam z czego spłacić raty, więc odsetki rosły. Ani się obejrzałam, a moja pensja zaczęła być pożerana przez spłaty kart i kredytów. Pracuję jako pielęgniarka, więc zaharowuję się tak od kilku lat na nocnej zmianie, dorabiam jako pielęgniarka środowiskowa i prywatnie odwiedzam pacjentów, robię im zastrzyki albo opiekuję się staruszkami. W pracy jestem kilkanaście godzin na dobę, ale i tak nie zarabiam kokosów, a większość tego, co wpłynie na konto, muszę oddać do banku.
Na co wydałam pożyczone pieniądze? A to na ubrania, jakiś nowy mebel, kosmetyki, w zasadzie nie wiem na co. Każda pożyczka rozchodziła się w ekspresowym tempie, a ja zostałam z ratami i odsetkami. Mój mąż jest zły, że nie ma mnie ciągle w domu, uważa, że się przepracowuję, a w dodatku nic z tego nie mamy. U nas jest taki podział, że ja kupuję jedzenie, mąż opłaca resztę – przedszkola, rachunki, kredyt na samochód, wakacje itp. Ja robię codzienne zakupy i nawet nie wiecie, jak musze się nagimnastykować, żeby mąż nie odkrył, że połowę tego, co zarobię płacę bankom. Chodzę tylko do najtańszych supermarketów, nigdy nie kupuję oryginalnych produktów, latem przywożę warzywa z działki do rodziców.
Muszę sobie jakoś radzić, liczę każdy grosz, co jest kłopotliwe, bo mąż myśli, że jest inaczej! To wszystko mnie naprawdę przeraża, bo czuję, że już tracę siły, a zobowiązania nadal są i spłacę je pewnie dopiero za 4 lata, zakładając, że będę je regularnie uiszczać. Co robić? Mój mąż nie zarabia ogromnych pieniędzy, ale jest rozsądny, potrafi zaoszczędzić, wiem, że odkłada na czarną godzinę, na przyszłość naszych dzieci. Czy powinnam go poprosić o pomoc, opowiedzieć o tym, jak się zagubiłam i go oszukałam? Może nie jest jeszcze za późno? Wiem, że jeśli nie on, nikt inny nie jest w stanie mi pomóc.
Ilona.
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl
Zobacz także:
WASZE LISTY: „Miałam 52 kochanków! Czy to coś złego?”
DECYZJA NALEŻY DO CIEBIE: „Czy przyjąć ofertę pracy w firmie swojego chłopaka?”