Rodzice Ani mieszkają w niewielkiej miejscowości pod Łodzią. Pragną wyprawić córce wielkie wesele, ale to wiąże się z koniecznością wzięcia sporego kredytu. Jak wybić im z głowy ten pomysł?
„Witam,
Po 3 latach narzeczeństwa, jak i mój chłopak postanowiliśmy się pobrać. Oboje pochodzimy z małej miejscowości pod Łodzią i znamy się już naprawdę długo, podobnie nasi rodzice. I właśnie w nich tkwi problem.
Moi uparli się, że jako rodzice panny młodej muszą sfinansować 100% wesela. Po wstępnych obliczeniach wychodzi, że impreza będzie kosztowała około 50 tysięcy. To bardzo dużo, ale listy gości już nie da się skrócić. Najgorsze jest to, że większość tych ludzi to jakieś ciotki i wujkowie, których ja prawie nie znam, ale rodzice się uparli – twierdzą, że sami za to płacą, więc zaproszą kogo chcą.Tym sposobem czeka ich wielki wydatek (na własne życzenie, bo 1. Mogliby zaprosić mniej ludzi, 2. Rodzice mojego chłopaka chcą się dołożyć, ale moi unoszą się honorem i twierdzą, że nie przyjmą ani złotówki), a zarabiają dosyć skromnie, więc kredyt to jedyna możliwość.
Jak o tym myślę, to się we mnie gotuje! Te pieniądze lepiej by przeznaczyli na remont domu (a uwierzcie, przydałby się!) albo nawet dali nam na podróż poślubną, jak tak im się spieszy z wydawaniem. A tak to, brzydko mówiąc, wszystko ludzie zjedzą, a za nimi się będzie to ciągnęło latami.
Chciałabym jakoś przemówić im do rozsądku, ale nic nie dociera! Matka powtarza, że musi być wesele, żeby nikt nie pomyślał, że ślub chcemy wziąć cichaczem. Ojciec też sobie nie wyobraża, że można by po prostu zaprosić najbliższą rodzinę na obiad. Ich mentalność mnie przeraża!
Do tego dochodzi kwestia mojego chłopaka, który jest z zamożniejszej niż ja rodziny. Dla jego rodziców współfinansowanie tego nie byłoby problemem i oferowali pomoc. Moi jednak za nic nie chcą jej przyjąć. Tamci proponowali, że zapłacą chociaż za gości od siebie (to będzie mniej więcej jedna czwarta wszystkich), ale i to nie przemawia do umysłów mamusi i tatusia.
Ja z tym wszystkim głupio się czuję, bo nie chcę, żeby tak się wykosztowywali na moje wesele, którego wcale nie chcę. Mnie by do szczęścia wystarczyła skromna uroczystość w gronie bliskich. I pewnie lepiej bym się na takiej bawiła niż z tłumem ludzi, do których nic nie czuję,
Pozdrawiam,
Ania”
Na Wasze listy czekamy pod adresem redakcja(at)papilot.pl. Jeśli chcesz odpowiedzieć na list Ani, wyślij swoją wypowiedź na adres redakcja(at)papilot.pl, w tytule maila wpisując ODPOWIEDŹ NA LIST.
Zobacz także: