Przed kilkoma dniami otrzymaliśmy szokujący list od Marleny, 45-latki, która, jak sama pisze, już nigdy nie zazna szczęścia. Odkąd skończyła 35 lat i zaobserwowała pierwsze oznaki starzenia się twarzy, marzyła o liftingu. Dopiero w zeszłym roku, w wieku 44 lat, zdecydowała się na operację. Dziś bardzo żałuje swojej decyzji i naiwności. Lekarz, który miał być wybawicielem, okazał się szarlatanem, lubiącym bawić się skalpelem. Przeczytajcie jej list:
„Droga Redakcjo,
nie piszę do Was, żeby uzyskać poradę, ale żeby przestrzec wszystkie kobiety, łase na odmładzające zabiegi chirurgiczne. Mnie zabieg, któremu się poddałam w zeszłym roku, zniszczył życie - wiem, że już nigdy nie będę mogła swobodnie rozmawiać, chodzić po sklepach bez ściągania krzywych spojrzeń otaczających mnie ludzi i bawić się tak jak dawniej. Wiem, że wygładzenie kilku zmarszczek i opadających policzków nie było tego warte. Nie twierdzę, że przydarzy się to każdej z Was, ale jedynie ostrzegam, że czasami ludzie sprawiający wrażenie nawet najbardziej godnych zaufania, mogą wyrządzić niewyobrażalną krzywdę. Tak jak doktor Y.
Odkąd skończyłam 35 lat wiedziałam, że kiedyś zdecyduję się na tego typu zabieg. A gdy po 44. urodzinach spojrzałam w lustro, byłam wobec siebie bardzo krytyczna. Widziałam tylko sflaczały worek tłuszczu, bardzo zapragnęłam znów być piękna i młoda. Szybko zorientowałam się, ile co kosztuje i zawitałam na konsultację w prywatnej klinice X w moim mieście. Strona internetowa i siedziba kliniki sprawiały nienaganne wrażenie. Do tego ceny były ani za niskie (bo to budziłoby mój niepokój), ani za wysokie (po prostu nie byłoby mnie stać), więc pomyślałam, że to chyba znak od Boga, że powinnam to dla siebie zrobić - poświęcić te kilka dni bólu i niewygody, ale w 46. rok życia wkroczyć z nową energią i odbudowaną pewnością siebie. Nie wahałam się długo. Lifting miał być dla mnie zbawiennym posunięciem. Zapewniano mnie, że wszystko będzie w porządku. Nawet mój mąż, zwykle sceptycznie nastawiony do tego typu spraw, powiedział, że jeśli tego potrzebuję, to nie ma sprawy. Wspierał mnie także Bartosz - nasz dorosły już syn. Oczywiście odczuwałam lekki strach i niepokój, czy na pewno wszystko będzie dobrze, ale mimo to zaryzykowałam. Dziś żałuję tego bardziej, niż czegokolwiek innego.
Zastosowano znieczulenie ogólne, a doktor Y zapewne przystąpił do swojej pracy. Gdybym wtedy, śpiąca na stole chirurgicznym, wiedziała, co on wyprawia, zerwałabym się i uciekła na koniec świata. Następnego dnia obudziłam się z dziwnym samopoczuciem, jak to po narkozie. Bardzo bałam się, co też kryje się pod bandażami. Pierwszą rzeczą, która mnie zaniepokoiła, był fakt, że lekarz, który mnie operował, ani razu się nie zjawił przez cały dzień. Nikt nawet nie tłumaczył mi, o co chodzi i czemu takie zmiany. Ja już wtedy wiedziałam, że coś jest nie tak. Ale już przy pierwszej zmianie opatrunków, gdy jeszcze nie pokazują lustra, czułam, że straciłam twarz. Gdybyście widzieli minę tej pielęgniarki! Oczywiście to był ułamek sekundy, po chwili zaczęła się sztucznie uśmiechać i mówić, że pięknie się goi. Doktora Y ciągle nie było. Po kilku dniach powiedziano mi, że… Pan doktor zniknął!
Od tamtego czasu moje życie to koszmar. Siedzę w domu, w ciemnym pokoju. Moje życie ogranicza się do komputera. Próbowałam dochodzić swoich praw w sądzie, ale na rozprawy czeka się strasznie długo, a takie kliniki mają swoje sposoby na uniknięcie odpowiedzialności. A głównego sprawcy nie ma. Przepadł jak kamień w wodę. Mam asymetryczną twarz, nierówne blizny, wcale nie zasłonięte, chropowate nierówności. Były sińce, krwiaki, wycieki krwi i ropy. Nie widzę sensu w takim życiu, jakie nadeszło. Nie widzę. Widzę za to, że mąż się mną brzydzi, wyglądam jak kawałek posiekanego mięsa. Jak nieopanierowany kotlet mielony.
Błagam Was, sprawdzajcie zawsze bardzo uważnie, na co się zgadzacie i pamiętajcie, że są rzeczy ważniejsze niż młoda buzia. Ja już jestem bezsilna. Można się pięknie zestarzeć, niekoniecznie przy pomocy skalpela. Tak żałuję, że nie zrozumiałam tego wcześniej. Marlena"
Jesteśmy wstrząśnięte sprawą Marleny. Całkowicie przychylamy się do jej zdania i mamy nadzieję, że odpowiednie osoby zostaną ukarane. A Wy, Papilotki, zawsze przemyślcie dwa razy, zanim zdecydujecie się na chirurgiczne metamorfozy.