Historie Życiem Pisane: Otarłam się o śmierć

Dopiero w obliczu zagrożenia, doceniły życie. Poznajcie historie Moniki i Ani.
Historie Życiem Pisane: Otarłam się o śmierć
08.07.2010

Monika  – filigranowa brunetka z włosami za ucho i pieprzykiem nad górną wargą. Mądre spojrzenie, nieśmiały uśmiech. A do tego jakaś niewiarygodna siła, którą wyczuwa się w jej zdecydowanym, niskim głosie. Nie udaje bohaterki, ale wie, że wygrała i nie może zmarnować swojej szansy. Dlatego jeszcze dzisiaj pójdzie na lekcję włoskiego, pogra na fortepianie, nie odmówi sobie kostki czekolady i już zawsze będzie się uśmiechać. Nie ma czasu na oglądanie nowych zmarszczek, zamartwianie się odrostami i liczenie kalorii. Śmiertelna diagnoza przewróciła całe jej życie do góry nogami. Rok temu umierała, dzisiaj zaczyna wszystko od nowa. Jakby dopiero się urodziła, ale mądrzejsza.

Był słoneczny, poniedziałkowy poranek. Monika pakowała do walizki ulubione sukienki, podrygując w takt muzyki sączącej się z radia. Nagle poczuła, jak oczy zachodzą jej mgłą i zemdlała. Później pamięta tylko krzyk męża i strużki wody spływające po jej twarzy. Gdy się przebudziła, spojrzała na bilety leżące na stoliku obok łóżka. To miały być wakacje ich życia. Podróż planowali od roku - Nowa Zelandia, Australia, Bali. Nie mogła pozwolić na zmianę planów, w końcu to tylko zwykle omdlenie. Był upał, mało piła, nie zdążyła zjeść śniadania. Jednak jej mąż – Paweł - nie dał za wygraną. Mieli trzynaście godzin do samolotu, więc zdążą podjechać do znajomego lekarza. Ten zadał kilka rutynowych pytań i zlecił wizytę w szpitalu, sugerując, że omdlenie, podwyższona temperatura i  nocne poty mogą być początkowymi objawami ciąży. Mąż Moniki poruszył niebo i ziemię, aby umówić konsultację z ginekologiem, a przy okazji zdobył skierowanie na badania krwi. Po kilku miesiącach przyznał się Monice, że już wtedy miał złe przeczucia. Sam nie wiedział, dlaczego przebookowuje loty na następny tydzień i w napięciu czeka na wyniki. Gdy wykluczono ciążę, odetchnął z ulgą – przecież nie byli jeszcze gotowi na dziecko. A później pomyślał, że w takim razie Monice może dolegać coś poważnego i oddałby wszystko, aby tylko mieć z nią dziecko. Bo dziecko oznaczałoby, że jest zdrowa.

Już następnego dnia dowiedzieli się, że niezbędne są kolejne badania, ponieważ Monika ma niebezpiecznie podwyższone OB. Później skierowano ją na tomografię komputerową, zlecono biopsję. Diagnozę postawiono nadzwyczaj szybko, bo Monika była modelowym przypadkiem. Lekarze nie mieli żadnych wątpliwości – ziarnica w zaawansowanym stadium, niezbędne jest natychmiastowe leczenie. 

 

zycie

- Na początku nie wierzyłam temu, co słyszę. Jeszcze długo nie docierała do mnie okrutna prawda, która miała stanąć na drodze moim planom i marzeniom. Podczas gdy moja siostra i mama roniły łzy, ja w ogóle nie płakałam. Bardzo szybko uznałam, że jeśli mam pokonać wroga, to nie mogę sobie pozwolić na słabość. Nie miałam w zwyczaju się poddawać, a gdy stawką było moje życie i zdrowie, znalazłam w sobie jeszcze więcej siły.

Od tej pory Monika kursowała między szpitalami, szukając dla siebie ratunku. Po raz pierwszy zwątpiła, gdy wyszły jej włosy i kiedy po serii chemii nie potrafiła sama usiąść na krześle. Później było tylko gorzej – mąż widział ją zaniedbaną, łysą, bladą.  

- W szpitalu, gdy całe twoje życie stanowi szafka nocna przy łóżku, nie ma miejsca na makijaż. Przede wszystkim jednak nie ma siły. Wstydziłam się przed mężem, bałam się, że przestanę mu się podobać. Były dni, że ciągle wymiotowałam, czułam się tak jakbym już umierała. Ale gdy rano budziłam się w promieniach słońca, a mąż witał mnie z bukietem moich ulubionych żółtych tulipanów, wiedziałam, że nie mogę się poddać tylko dlatego, że nie jestem już tą samą osobą co kiedyś.

Po pół roku zmagań z wrogiem, Monika w końcu mogła na dłużej wrócić do domu, na nowo poznać zapach świeżo pieczonego ciasta, aromat porannej kawy. Cieszyło ją dosłownie wszystko – to, co kiedyś wydawało jej się potwornie nudne i nieznaczące, teraz stało się czymś ważnym, świadczącym o normalności, stabilizacji i… zdrowiu.  Nagle Monika uświadomiła sobie, jak wiele chwil straciła, jak wielu szans nie wykorzystała.

- Żyłam w ciągłym biegu, rezygnowałam z wielu pasji, nie robiłam rzeczy, które fascynowały mnie od dzieciństwa. Tonęłam w papierkowej robocie w kancelarii, a w głębi duszy myślałam o malowaniu na płótnie. Dopiero ziarnica pomogła mi zrozumieć, że jeśli chcę żyć pełną gębą, nie tylko muszę pokonać raka, ale też odmienić moje dotychczasowe życie.

Plan był prosty – jeśli w ciągu kolejnego pół roku nie będzie nawrotów choroby, Monika odważnie zacznie realizować swoje marzenia. Regularnie jeździła na badania i skrupulatnie przestrzegała diety – piła soki z buraka czerwonego, a na kolację zajadała się czosnkiem i selerem, które miały podnieść poziom leukocytów w jej krwi.

Do dzisiaj zresztą nie wyłączyła ich ze swojego jadłospisu, bo obawa, że znowu zachoruje chyba nigdy jej nie opuści. Od złowieszczej diagnozy minęły dokładnie dwa lata i siedem miesięcy, a podobno, gdy ziarnik przekroczy magiczną trójkę, może spać spokojnie. Monika wie jednak, że nigdy nie odzyska beztroski, jaką czuła przed nowotworem. Poznała smak nerwowej walki, zajrzała śmierci w oczy, dowiedziała się, co znaczy niepewność i strach o każdy następny dzień.

Na szczęście, Monice się udało, choć na jej drodze pojawiło się wielu takich, którym zabrakło szczęścia. Nina, Aldek, Marek, Gosia…

- Czasami zastanawiam się, dlaczego to ja zostałam wybrana spośród nich. Biorąc pod uwagę statystyki, ktoś z nas musiał zostać, ktoś musiał odejść. Wielu wspaniałych ludzi już nie ma, inni, z którymi nawzajem się motywowaliśmy, są i mają się naprawdę dobrze! Wspólnie walczyliśmy, liczyliśmy stracone włosy, trzymaliśmy kciuki przed operacją, a teraz próbujemy wrócić do normalnego życia i nauczyć się nie bać słowa nowotwór. Ja wygrałam los na loterii. Mały bilecik z napisem Młodość, Rodzina, Dzieci. Nie wiem, czy się uda, ale nie tracimy z mężem nadziei. Jeśli nie, są domy dziecka i maluchy, które jak nikt inny pragną miłości. Kiedyś nie potrafiłabym im tego dać, ale choroba nauczyła mnie pokory, poświęcenia, cierpliwości. Wbrew pozorom, tak wyposażonym łatwiej iść przez życie. Więć świat należy do mnie!

Lilka Tylman

Druga część reportażu w weekend.

Zobacz także:

HISTORIE ŻYCIEM PISANE: Odnalazłam miłość po latach

Miłość odnalazła je trochę za późno, dając jeszcze jedną szansę na chwilę szalonego zakochania. Dla niej są w stanie zaryzykować wszystko, bo - jak same mówią – takie uczucie zdarza się tylko raz…

HISTORIE ŻYCIEM PISANE: Wyszłam za mąż przed maturą

Bywa i tak, że strzała Amora trafia niezwykle młode osoby - dzisiaj nikogo nie dziwią już całujące się trzynastolatki, a tym bardziej nie szokują licealistki szykujące się do ślubu. 

 

 

 

Polecane wideo

Komentarze (32)
Ocena: 5 / 5
Anonim (Ocena: 5) 23.08.2012 16:53
Popłakałam się, kiedy napisałaś, że bałaś się, że mąż przestanie Cię kochać widząc bladą, zaniedbaną, bez makijażu...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 19.11.2011 00:11
To jest doskonała nauczka, aby dostrzegać jak cenne jest życie i jak bardzo potrafimy je zmarnować. Żyjemy w ciągłym biegu czekając na cos co nigdy nie nadejdzie. I to straszne, że uświadamiamy sobie ile nas ominęło dopiero, kiedy jesteśmy już na granicy.
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 23.01.2011 19:48
Podziwiam takie osoby jak Pani Monika i życzę zdrowia
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 13.07.2010 15:55
weekend minął a drugiej części nie ma...
odpowiedz
Anonim (Ocena: 5) 10.07.2010 12:12
SKORO UWAZACIE ZE TO BAJKI TO NIE CZYTAJCIE PAPILOTA PROSTACZKI! NAWET JESLI SA NAPISANE PRZEZ REDAKCJE!!
odpowiedz

Polecane dla Ciebie