Zbliża się mój ślub i teoretycznie powinien być to najszczęśliwszy moment w moim życiu. Dobija mnie jednak to, że zamiast ekscytacji czuję strach, przytłoczenie i ogromne wątpliwości.
Nie jestem psychicznie gotowa, żeby powiedzieć „tak”. Myśl o składaniu przysięgi przed rodziną i znajomymi, ale też o wspólnym życiu i odpowiedzialności, jaka się z tym wiąże, budzi we mnie panikę. Oczywiście kocham mojego narzeczonego, ale mam wrażenie, że coś w środku mnie blokuje. Nie wiem, czy to obawa przed zmianą, strach przed popełnieniem błędu, czy może sygnał, że nasza relacja nie jest tak silna, jak chciałabym wierzyć.
Presja otoczenia tylko pogarsza sprawę. Rodzina, znajomi, wszyscy mówią o ślubie, planują, cieszą się... a ja coraz bardziej czuję, że się duszę. Nie wiem, jak powiedzieć mojemu narzeczonemu o moich obawach, bo boję się, że go zranię.
Zobacz także: LIST: „Partner nie spędzi ze mną sylwestra. Wybrał męski wypad w góry”
Czy to normalne, że teraz, na ostatniej prostej, chcę się zatrzymać i przemyśleć wszystko od nowa? Nie chcę czuć się zagubiona i przytłoczona, ale nie mam kontroli nad swoimi emocjami. W dodatku ciągle mi się śni, że jestem w związku z jakimś innym facetem. W snach całuję się z kolegą z pracy, zaręczam z sąsiadem, mam romans z kasjerem ze sklepu, i tak dalej. Nie śnię za to nigdy o moim narzeczonym.
Uważacie, że takie uczucia są do przepracowania, czy to znak, że coś jest naprawdę nie tak z moją relacją? Ze mną?
Magda