Zawsze byłam niezależną kobietą. Uważałam się za silną, żyłam na swoich zasadach. Stawiałam na związki, w kluczowe było partnerstwo. Nigdy się nie spodziewałam, że zacznę się spotykać z typowym macho.
Zobacz także: Zaręczyłam się, ale myślę o innym
Od ponad roku jestem w związku z bardzo dominującym mężczyzną. Chyba całkowicie się od niego uzależniłam. Bywa, że to on podejmuje za mnie decyzje. Na początku było dla mnie nie do przyjęcia, że M. nie szanuje moich granic. Kłóciliśmy się ciągle. Uważałam, że daje mi za mało wolności.
Nie podejrzewałam, że jestem w stanie zakochać się w kimś tak apodyktycznym, kto ciągle narzuca mi swoją wolę i nie traktuje poważnie moich oczekiwań. Daje mi często do zrozumienia, że bez niego z niczym sobie nie poradzę i do niczego nie dojdę. Nie poznaję się i coraz mi z tym gorzej. Wiem, że powinnam jak najszybciej zakończyć ten związek, bo z czasem będę miała w nim coraz mniej praw. Mijają miesiące, a ja nadal w nim tkwię...
Sama siebie nie rozumiem. Nie umiem tak po prostu odejść. Chyba uwierzyłam mu, że bez niego będę nikim.
Kasia
Zobacz także: Interesuje mnie szczególny typ facetów