Mam starszą siostrę i brata. Wszyscy, którzy myślą, że rodzeństwo jest dla mnie podporą, niestety się mylą. Jesteśmy sobie obcy i nie potrafimy ze sobą rozmawiać. Aż trudno uwierzyć, że wychowali nas ci sami rodzice. Od dziecka nie byliśmy sobie bliscy, ciągłe kłótnie, rywalizacja o uwagę rodziców, zazdrość i pretensje. W dorosłym życiu miało być inaczej, ale niestety jest tylko gorzej.
Zobacz także: Jestem zazdrosna o byłą żonę partnera
Przez kilka lat starałam się naprawić relacje z bratem i siostrą. Teraz wiem już, że nic się między nami zmieni, bo za bardzo się różnimy. Nie dogadujemy się w żadnej sprawie. Za każdym razem, gdy się widzimy, zaczynamy się kłócić. Myślą tylko o pieniądzach. Oboje są przemądrzali i wszystkich pouczają. Oczekują, że ja też zacznę robić to, co mi nakazują. Czasem czuję, że jestem obcą osobą w ich życiu, mimo że przecież jesteśmy rodziną.
Ciągle krytykują mój styl życia, bo jestem singielką i mam dwa koty. To dla nich powód do żartów, często wyśmiewają się ze mnie. Mają niestety ciasne horyzonty.
Boli mnie to, bo widzę, jak inne rodzeństwa są bliskie sobie, wspierają się, spędzają razem czas. Zazdroszczę im tej więzi, której mi brakuje. Zawsze marzyłam, żebyśmy byli blisko, żebyśmy potrafili się wspierać w trudnych chwilach, a nie wzajemnie ranić. Teraz, gdy jesteśmy dorośli, nie wierzę, że coś się zmieni.
Najgorsze jest to, że zdarzało się im podburzać przeciwko mnie rodziców. To niewybaczalne, beznadziejne. Jestem coraz bliżej podjęcia decyzji o zerwaniu z nimi kontaktu. Mimo wszystko nie jest to dla mnie łatwe. Obawiam się, że rodzice wezmą ich stronę i zostanę sama jak palec.
Ala
Zobacz także: Mam 33 lata. Muszę ponownie zamieszkać z rodzicami