Jestem zaręczona od ponad roku. Pewnie gdyby ktoś mi powiedział w zeszłe wakacje, że będę się zastanawiać nad odwołaniem ślubu, to bym nie uwierzyła. Ale tak właśnie jest. Myślę nad tym, żeby zmienić swoje życie o 180 stopni.
Czekałam na oświadczyny 7 długich lat. Już traciłam nadzieję, że to się kiedykolwiek wydarzy. Dla Kacpra zawsze było coś ważniejszego. Praca, remont, imprezy z kolegami. Byłam cierpliwa. Potem przyszedł czas, kiedy było między nami naprawdę źle. Kłótnie o głupoty dosłownie. Kiedy myślałam, że wszystko zmierza do zerwania, on się nagle oświadczył. Powiedział, że nie chce mnie stracić.
Zobacz także: Kontrowersyjne nie-zaproszenia na ślub. Ich treść wprawia w osłupienie
Początkowo myślałam, że tego właśnie chcę. Miało się między nami ułożyć, mieliśmy planować wspólne życie. Tylko że kłopoty nie zniknęły, a dodatkowo doszły kłótnie o organizację wesela. Zaczęło nas to po prostu przerastać.
Byłam kompletnie załamana tym wszystkim, aż nagle poznałam kogoś dwa miesiące temu. Zupełnym przypadkiem, w kawiarni. Zaczęliśmy rozmawiać, potem flirtować. Umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Powiedziałam mu, że jestem z kimś, że planuję ślub. Na nic nie naciskał, nie próbował namawiać mnie na zmianę zdania. Po prostu się widywaliśmy, do niczego między nami nie doszło. Jeszcze przy nikim się tak nie czułam. Budzę się i zasypiam z myślą tylko o nim. Nie jestem w stanie planować własnego ślubu, nie chcę być żoną Kacpra. Mam wrażenie, że dopiero teraz spotkałam swoją pokrewną duszę. Trudno mi to wytłumaczyć, czuję tak pierwszy raz w życiu.
Nikt z rodziny i przyjaciół nie wie, z czym się aktualnie zmagam. Chcę podjąć ostateczną decyzję i odejść od narzeczonego, ale to trudne po tylu wspólnych latach. Całe życie myślę o innych i chyba dojrzałam wreszcie do tego, aby pomyśleć o sobie. Boję się konsekwencji, ale chyba jeszcze bardziej boję się tego, że miałabym wyjść za mąż za nieodpowiednią osobę.
Zuza