Sporo moich koleżanek lubi spotykać się ze starszymi mężczyznami. Narzeczony najlepszej przyjaciółki jest od niej starszy aż o dziewiętnaście lat. Mnie z kolei nigdy do nich nie ciągnęło. Wolę umawiać się z młodszymi facetami, ale mało kto z mojego otoczenia mnie rozumie.
Zobacz także: Boję się jeździć windą
Od dwóch lat jestem związana z facetem, który jest młodszy o osiem lat. Wcześniej przez lata miałam partnera młodszego prawie o dekadę. Doskonale się dogadywaliśmy. Nie czułam wcale, że spotykam się z „dzieciakiem”, jak często słyszę od rodziny i znajomych. Sama bardzo młodo wyglądam, więc różnica wieku nie rzuca się w oczy. Dbam o siebie, mam też luźny styl. Myślę, że jestem po prostu młoda duchem. Nie znoszę rutyny. Uwielbiam podróżować i uczyć się nowych rzeczy. Nie zamykam się na nowe doświadczenia. Chcę po prostu czerpać z życia jak najpełniejszymi garściami. Mam też dużą potrzebę niezależności. Nigdy nie dam zamknąć się w złotej klatce. Młodsi mężczyźni to rozumieją, potrafią mi dotrzymać kroku. Moi rówieśnicy mieli z tym duży problem. Często słyszałam, że na pewne rzeczy jestem za stara (dodam, że mam 37 lat) i powinnam się w końcu ustatkować. W domyśle chodziło głównie o dzieci. A ja nie mam potrzeby zostania matką. Nie zależy mi też na braniu ślubu.
Rodzina i znajomi tego nie pojmują. Odradzają mi związek z młodszym mężczyzną, bo twierdzą, że to do niczego nie prowadzi. A czy musi? Nie mogę być po prostu szczęśliwa i spełniona? Wokół mnie wszyscy się rozwodzą, w tym idealnie dobrane pary, które miały spędzić razem całe życie. Chyba za często zapominamy, że nie ma recepty na wieczną miłość.
Agata
Zobacz także: LIST: „Jestem singielką od 6 lat i tracę nadzieję, że to się kiedykolwiek zmieni”