Czuję, jakby zawalił mi się świat. Mąż chce rozwodu i to w momencie, który dla wielu par byłby po prostu szczęśliwy. Pięć miesięcy temu urodziło nam się dziecko, synek Nikodem. Wyczekane, upragnione, bardzo chciane. Zaszłam w ciążę dopiero po trzech latach starań.
Nagle, kiedy rodzina nam się powiększyła, mąż zaczął znikać. Dłużej zostawał w pracy, wychodził w weekendy. Twierdził, że jest zmęczony, przytłoczony i musi się zresetować. Nie rozumiałam tego, przyznaję. Często się kłóciliśmy, mieliśmy ciche dni. Mnie opieka nad Niko też męczyła, potrzebowałam wsparcia męża, zainteresowania z jego strony. On jednak doszedł do wniosku, że lepiej będzie, jak się rozwiedziemy.
Zobacz także: LIST: „Zakochałam się w nie swoim mężu”
Nie wiem, czy kogoś poznał, czy jakiś kumpel doradził mu takie rozwiązanie, ale jego decyzja była dla mnie kompletnie niezrozumiała. Jak można tak potraktować własną rodzinę? Własnego syna?
Nie byłam może wzorem czy ideałem, ale naprawdę się starałam zapewnić mojemu synkowi szczęśliwy dom. Jestem załamana, zagubiona, zraniona i przerażona perspektywą samotnego wychowywania dziecka.
Potrzebuję słów wsparcia, zapewnienia, że wszystko jakoś się ułoży. Przyjaciółka mieszka w innym mieście, a z ojcem się nie dogaduję. Czuję się sama z tym wszystkim i nie wiem, jak dam sobie radę. Przecież muszę być silna dla synka.
Anita