Przez całe życie powtarzałam, że jeszcze nie jestem gotowa na dziecko. Wynikało to pewnie po części z tego, że nigdy przy nikim nie czułam się na tyle bezpiecznie, żeby zdecydować się na ciążę. Bywałam w poważnych związkach, niektóre z nich trwały nawet po kilka lat, a mimo to gdzieś z tyłu głowy ciągle miałam wątpliwość, czy to dobry kandydat na ojca. Nie jestem wybredna. Chyba po prostu kierował mną głównie lęk przed zostaniem mamą.
Mam 34 lata, ale czuję się na 20. Nadal lubię wyjść na imprezę, wyjechać ze znajomymi na weekend, czy zrobić sobie spontaniczny wypad do innego kraju. Dziecko to odpowiedzialność. Wszystkie plany byłyby podporządkowane jemu. I dobrze, tak powinno być. Jeśli ktoś się decyduje na bycie rodzicem, w pierwszej kolejności musi dbać o dobro swojego dziecka.
Zobacz także: LIST: „Od dawna nie kocham swojego męża”
Czuję, że lata lecą i zastanawiam się, czy kiedykolwiek przyjdzie moment, że poczuję się gotowa na bycie matką. Wcześniej tak bardzo o tym nie myślałam, ale ostatnio poszłam na kontrolę do ginekologa i lekarz zadał mi pytanie, czy chcę mieć dzieci. To nie było przekroczenie granic z jego strony, tylko chciał mi przepisać leki, które w najbliższym czasie uniemożliwiłyby mi zajście w ciążę. Odpowiedziałam, że na ten moment nie chcę, ale tego nie wykluczam. Powiedzenie na głos: „Nie chcę nigdy mieć dziecka” wydało mi się jakieś takie smutne i ostateczne.
Wiem, że nie każda kobieta musi być matką. Co więcej, nie każda powinna nią być. Gdzieś tam z tyłu głowy boję się jednak, że coś mnie omija. Nie wiem, czy inne osoby bezdzietne mają podobnie? Czy odczuwam takie emocje ze względu na presje społeczne? Mam mętlik w głowie.
Marta