Od sześciu lat jestem w związku, który polega na ciągłych rozstaniach i powrotach. Mój chłopak i ja, mimo licznych prób budowania stabilnej relacji, wciąż znajdujemy się w punkcie, w którym ani nie potrafimy być razem, ani żyć osobno.
Nasza historia to ciągła huśtawka emocji. Mamy bez przerwy wzloty i upadki. Każde rozstanie wydaje się ostateczne, a jednak po jakimś czasie wracamy do siebie stęsknieni i pewni, że tym razem będzie inaczej. Jednak po pewnym czasie problemy, które spowodowały nasze wcześniejsze rozstania, ponownie wychodzą na światło dzienne.
Zobacz także: Horoskop miłosny na luty
Zastanawiam się, dlaczego oboje nie potrafimy raz na zawsze od siebie odejść. Może to strach przed samotnością, przyzwyczajenie, a może jednak prawdziwa miłość? Chciałabym zrozumieć, dlaczego mimo wielu negatywnych doświadczeń i zadawanego sobie nawzajem bólu, wciąż znajdujemy powody, by do siebie wracać. Czy istnieje sposób, by przełamać ten destrukcyjny cykl i albo zbudować zdrowy związek, albo odnaleźć siłę, by pójść własnymi drogami? Próbowaliśmy terapii, ale nie znaleźliśmy jak dotąd odpowiedniego specjalisty.
Nigdy nikogo nie kochałam tak jak mojego partnera, a jednocześnie czuję, że to nie jest ktoś, przy kim będę szczęśliwa. Dołuje mnie to, ale zwyczajnie nie umiem się od niego odciąć i on ode mnie też nie. Nie wiem, co gorsze. Być z nim, czy być bez niego.
Dominika