Od prawie roku jestem z facetem, u którego ciągle krucho z kasą. Staram się być wspierająca, ale coraz trudniej patrzeć mi na to, jakie on ma podejście do swojego konta. Mnie rodzice nauczyli szacunku do pieniędzy i tego, żebym nigdy na nikogo nie liczyła, poza sobą. Jestem im za to wdzięczna. Nigdy nie byłam zależna finansowo od żadnego faceta i mam nadzieję, że nigdy nie będę. Nie chcę jednak, aby druga strona polegała w tej kwestii na mnie, a ostatnio niestety tak to trochę wygląda.
Bartek przez wiele lat mieszkał za granicą. Pracował tam głównie jako barman i kelner, na czarno. To, co akurat zarobił, wydawał na mieszkanie i jedzenie. Nie zaoszczędził. Potem przyszła pandemia, więc wrócił do kraju, bo tam nie było pracy w gastronomii. Lokale się pozamykały, pozwalniali ludzi. Bartek jakiś czas był bezrobotny, potem udało mu się znaleźć zatrudnienie w Polsce.
Zobacz także: Poznaję samych niedojrzałych facetów
Pracę zmienia co jakiś czas, ale pensje ma podobne. Nie są wysokie. Mimo to on lubi wydawać pieniądze, choć nie powinien. Płaci rachunki, a potem robi sobie zakupy. Ciuchy, buty. Często pod koniec miesiąca z oszczędności jada u mnie. Ostatnio na rachunku miał debet i musiałam mu pożyczyć 300 zł.
Coraz trudniej odnaleźć mi się przy kimś takim. Na początku ujął mnie swoim podejściem do pieniędzy. Mówił, że nie one są najważniejsze i ja się z tym zgadzam. Jednak tak beztroskie podejście do finansów zaczyna mnie coraz bardziej denerwować. Jak mogę myśleć o przyszłości z osobą, którą ciągle będę musiała ratować z tarapatów? Jak wychować dziecko z kimś takim? Albo jak dzielić się z nią rachunkami i wydatkami?
Nie chcę brzmieć jak materialistka i nie jestem nią. Zależy mi na tym facecie, bo ma dobre serce. Jest mistrzem w wymyślaniu romantycznych randek. Bardzo dobrze dogaduje się z moją rodziną i przyjaciółmi. Kocha zwierzęta i angażuje się w wolontariaty. To nie jest interesowny facet, ale jednocześnie jest chyba typem osoby, która zawsze będzie potrzebować kogoś, na przykład mnie, jako bezpiecznej poduszki finansowej. Nie chcę być w tej roli.
Czy da się kogoś takiego zmienić? Nauczyć jakoś rozsądnego gospodarowania pieniędzmi?
Marzena