Niedawno rozpoczęłam nowy etap w życiu. Zaczęłam się w końcu doceniać i rozumieć swoje potrzeby. Nie zapominam już o sobie. Przestałam być osobą, która zrobi wszystko, aby tylko zadowolić innych. Czuję, że żyję. Znalazłam nową pracę. Zapisałam się na kurs włoskiego. Zaczęłam biegać. Odważyłam się zrobić pierwszy krok i randkuję z bardzo ciekawym, wartościowym facetem. Nie wszystkim podoba się moja metamorfoza. Podobno jest dość dziwna jak na świeżo upieczoną rozwódkę.
Zobacz także: Teściowa oczekuje drogich prezentów. Mnie na urodziny nie daje nic…
Rozwiodłam się dwa miesiące temu. To chyba najlepsze, co mnie ostatnio spotkało. Żałuję tylko, że odważyłam się na ten krok dopiero po siedmiu latach tkwienia w beznadziejnej relacji. Mój mąż był toksycznym narcyzem, który nie dawał mi wsparcia i sprowadzał mnie ciągle na emocjonalne dno. Mało osób znało go od tej strony. Był bardzo lubiany. Moja rodzina i przyjaciele za nim przepadali, więc zdziwili się, że nagle zostawiam go na lodzie. Wydają się zaszokowani tym, że nie użalam się nad sobą i nie przesiadują zapłakana w domu. Moja matka jest wręcz oburzona tym, że nie rozpamiętuję Grzesia. Podobno mi odbiło. Tak, śmiem wychodzić na randki i dobrze czuć się w swojej skórze. Tryskam optymizmem. Nie pamiętam, kiedy tak wspaniale się ostatnio bawiłam. Jestem tylko zawiedziona tym, że tak mało osób mi dopinguje.
Natalia
Zobacz także: Partner mnie porzucił, a dopiero co zaczęliśmy starać się o dziecko