Przez lata nie dostrzegałam tego, że jestem otoczona toksycznymi ludźmi, którzy ograniczają moją wolność i nie pozwalają mi żyć, tak jak chce.
Zobacz także: LIST: „Przez moje problemy znajomi się ode mnie odsunęli, a narzeczony zostawił mnie na lodzie”
Rodzice zawsze chcieli decydować za mnie o wszystkim. Mieli obsesję kontroli. Czasem miałam wrażenie, że nie mogłabym oddychać bez ich zgody. Razem z młodszą siostrą miałyśmy być ideałami i chodzić jak w zegarku. Dostawałam kary nawet za to, że krnąbrnie spojrzałam się na matkę. Miałam nieustannie okazywać jej wdzięczność. W naszym domu nie było zrozumienia i czułości. Od matki, jak i od ojca wiało chłodem, od dziadków zresztą też. Nigdy nie słyszałam od nich pochwał, żebym przypadkiem nie obrosła w piórka. Nieustannie podcinali mi skrzydła. Wszystko podobno robiłam źle. Ciągle czułam się zerem, czarną owcą w rodzinie. Nawet, jeśli coś mi się udało, nie było gratulacji. Raczej gadanie, że pewnie to był fart. Podobnie było ze studiami. Rodzice nakłaniali mnie na pedagogikę. W tajemnicy zdawałam jednak na automatykę i robotykę. Udało mi się. Powiedziałam im prawdę dopiero, kiedy byłam na trzecim roku. Nie, wcale nie byli dumni. Usłyszałam, że moje kłamstwa obrócą się przeciwko mnie i pewnie lada chwila powinie mi się noga.
Zrozumiałam w końcu, dlaczego byłam zawsze tak nieszczęśliwym człowiekiem. To nie we mnie tkwił problem, ale w nich. Rok temu postanowiłam zerwać z nimi kontakt. Razem z siostrą zupełnie się od nich odseparowałyśmy. Czuję się teraz naprawdę dobrze. Zaczynam się akceptować, nawet lubić. Nie ze wszystkimi rodzicami warto na siłę utrzymywać relacje. Niektórzy naprawdę na to nie zasługują. Ja bez moich jestem znacznie szczęśliwsza. Nareszcie w pełni doceniam życie.
Milena
Zobacz także: Chyba za dużo daję z siebie w związkach. Nikt nie docenia moich starań i poświęceń