Nie jestem typem podróżniczki. Wyjeżdżałam czasem do Włoch i do Hiszpanii, ale były to wczasy z biurem podróży. Nie wybierałam się nigdzie na własną rękę. Mój poprzedni partner też nie. Marzyliśmy o bardziej przygodowych wyjazdach, ale jakoś nigdy nie wcieliliśmy tych planów w życie. Wszystko zmieniło się, gdy związałam się z Jarkiem. To człowiek, który zwiedził mnóstwo krajów. Wspina się, uwielbia trekkingi. Zainspirował mnie do tego, aby bardziej otworzyć się na świat.
Zobacz także: Czy jechać na urlop z moim eks?
Niedawno wyjechaliśmy na pierwsze wspólne wakacje. Wybór padł na Tajlandię. Typ wyjazdu oczywiście przygodowy - plecaki, spontaniczność. Dwa tygodnie spędziliśmy we dwójkę. Potem dołączyła do nas siostra Jarka i jej mąż. Pierwsza część wyjazdu była cudowna. Chyba jeszcze nigdy nie byłam tak zrelaksowana, a zarazem podekscytowana. Odkrywaliśmy nowe miejsca, świetnie się razem bawiliśmy. Potem jednak zaczęło być beznadziejnie.
Siostra Jarka to osoba o trudnym charakterze. Zachowuje się, jakby pozjadała wszystkie rozumy. Uważa, że wszystko wie najlepiej. Oczywiście nie polubiła mnie. Na każdym kroku wspominała byłą żonę Jarka, jej przyjaciółkę z licealnych czasów. Ciągle dawała mi odczuć, że nie dorastam jej do pięt i Jarek na pewno szybko się mną znudzi. Wciąż mi docinała. W trakcie każdej kolacji próbowała ze mnie robić idiotkę, która nic nie wie o świecie i nic ciekawego w życiu nie widziała. Doszło do kilku kłótni. Jarek próbował ją oczywiście temperować, ale i tak było mi strasznie przykro. Tak się cieszyłam na ten wyjazd, a wróciłam zestresowana i pozbawiona wiary w siebie. To, co wytykała mi między słowami jest niestety bliskie prawdy. Zawsze uważałam się za szarą mysz. Nie jestem przebojowa, odważna i szalona jak była żona Jarka. Zaczęłam myśleć, że może faktycznie do siebie nie pasujemy. Jest dla mnie za fajny...
Kasia
Zobacz także: Jestem w związku, a moje życie intymne nie istnieje