Zaczęłam robić karierę w korporacji niedługo po ukończeniu studiów. Byłam ambitna, bardzo dobrze zorganizowana. W każdy projekt angażowałam się w stu procentach. Naprawdę dawałam z siebie wszystko. Zostałam doceniona. Dziś zarządzam dużym zespołem. Z zewnątrz moje życie wygląda idealnie. Robię karierę, świetnie zarabiam, spełniam się zawodowo i ciągle rozwijam. Może i stać mnie na comiesięczne wysokie raty kredytu mieszkaniowego i egzotyczne wyjazdy, ale nie jestem ostatnio w stanie spokojnie przespać całej nocy albo zrelaksować się, czytając książkę. Ciągle czuję się zestresowana. Moje życie prywatne zaczęło się walić, bo na dobrą sprawę nie potrafię myśleć o niczym innym niż o pracy.
Zobacz także: Uzależniłam się od korzystania z portali randkowych. Straciłam przez to świetnego faceta
Od bardzo dawna nie potrafię się odprężyć. To, co ciągle dzieje się w mojej głowie przypomina chaos, wykańczającą gonitwę myśli. To wina pracy. Presja jest po prostu za duża. Doskonale wiem, co powinnam zrobić - pójść na terapię, wyluzować się, a jeśli mi się nie uda, koniecznie zmienić pracę i swoje życie. Ostatni znajomi, którzy jeszcze ze mną wytrzymują, ci dla których znalazłam jeszcze odrobinę czasu i jacy nie zmęczyli się moimi korpoopowieściami, straszą mnie permanentnym zmęczeniem i depresją. Mają rację. Moje stany depresyjne pogłębiają się, bo zbliża się czas urlopów. Dla mnie to najgorsza część roku. Gdybym mogła, najchętniej w ogóle bym ze swojego nie korzystała.
Od trzech lat w każdy urlop czuję się nie tylko zirytowana i niespokojna, ale też strasznie nieszczęśliwa. Tracę wtedy grunt pod nogami. Nie wiem, czym się zająć. Po latach w korpo nie potrafię już odpoczywać. Nawet na wyjazdach dni okropnie mi się dłużą. Zamiast się relaksować, myślę tylko o tym, ile pilnych spraw do załatwienia mi się już zgromadziło. Przeraża mnie wizja setek maili, które będę musiała przeczytać po przyjeździe do domu...
Ada
Zobacz także: Mój chłopak nie potrafi przyznawać się do błędów. Ciągle obarcza mnie winą za swoje niepowodzenia