Związałam się z Adamem cztery lata temu. Nigdy nie wierzyłam w miłość od pierwszego wejrzenia, ale w tym przypadku chyba tak było. Początki naszej relacji przypominają scenariusz komedii romantycznej. Poznaliśmy się w metrze. Byłam przekonana, że to będzie krótki romans, ale szybko stwierdziliśmy, że oboje chcemy czego więcej. Po siedmiu miesiącach randkowania postanowiliśmy razem zamieszkać. Praktycznie się nie kłócimy, uwielbiamy spędzać razem czas. Dzięki niemu zaczęłam biegać. Jeździmy teraz po całym świecie i startujemy w maratonach. Mimo że jesteśmy razem parę lat, wciąż nie możemy się nagadać. Choć mój związek jest idealny, panicznie boję się zaręczyn i ślubu.
Adam od kilku miesięcy coraz częściej mówi o zaręczynach. Kiedy tylko pojawia się ten temat, zaczynam czuć się jak sparaliżowana. Powinnam być w siódmym niebie, a robi mi się duszno, dziwnie. Od razu zmieniam temat. Sama nie rozumiem, dlaczego się tak zachowuję. Kocham go nad życie. Jestem pewna, że świetnie do siebie pasujemy. Nie spotkałam fajniejszego i bardziej wartościowego faceta. Dlaczego więc robię mu przykrość? Dlaczego milczę albo wychodzę z pokoju, kiedy chce pomówić o naszej przyszłości? Boję się, że go stracę, jak tak dalej pójdzie...
Nie wiem, jak mam się z tym uporać. Czy któraś z Was czuła się kiedyś podobnie?
Nina
Zobacz także: Granica 8 lat. Dlaczego tak wiele par rozstaje się właśnie po takim czasie?