Przeważnie to kobieta naciska mężczyznę na dziecko, ale zdarzają się sytuacje odwrotne. Mężowi bardziej zależy na potomku i posuwa się do różnych działań, obietnic, a nawet szantażu, aby skłonić żonę do jego urodzenia. Czasami podobne postępowanie bywa uzasadnione. Na przykład w sytuacji, gdy kobieta jest po 30-tce. Ale nie zawsze. Niekiedy jest to wyłącznie egoistyczne żądanie, które uwzględnia wyłącznie oczekiwania faceta.
Zwierzenia bezdzietnej Polki. „Skończyłam 35 lat, nie mam dzieci i... jestem bardzo szczęśliwa”
Ula ma 26 lat. Jej kariera zawodowa tak naprawdę dopiero się rozpoczęła. Kobieta wiąże z nią wielkie nadzieje. Chciałaby się rozwijać, a za jakiś czas awansować. Ula jest typem kobiety, która bardzo ceni niezależność. Jej ambicje tylko częściowo wynikają z chęci doskonalenia swoich umiejętności. Są również związane z pragnieniem bycia jak najbardziej niezależną od męża. Urodzenie dziecka w bliskiej przyszłości postrzega jako próbę zamachu na to, na co pracuje.
Dzieci zawsze były w planach moich i Piotra. Nie rozmawialiśmy jednak, kiedy przyjdzie na nie czas. „Po ślubie” było w naszym przypadku określeniem najlepiej precyzującym moment zajścia w ciążę.
Ciągle się o to kłócimy. Piotr ma żal, że nie powiedziałam mu wcześniej, że jestem nastawiona na robienie kariery. Według mnie nigdy tego nie ukrywałam. Nie jestem typem osoby rozczulającej się nad dziećmi. Mówiłam też, że najpierw chcę trochę popracować, a dopiero potem zagrzebać się w pieluchach. Dla Piotra moje „trochę” oznacza dwa lata. Dla mnie po 30-tce....
Wiem, że wina leży zarówno po mojej, jak i jego stronie. Po prostu nie doprecyzowaliśmy wcześniej naszych oczekiwań. Nie ma co doszukiwać się teraz, kto bardziej zawinił. Trzeba jakoś rozwiązać problem. Niestety rozwiązanie będzie polegało na tym, że któraś ze stron ustąpi. Ja nie mam takiego zamiaru i Piotr też nie.
Właściwie już od kilku miesięcy krewni znacząco spoglądają na mój brzuch i pytają się, kiedy pojawi się dzidziuś. Zawsze odpowiadałam wymijająco. To wyłącznie sprawa moja i Piotra. Niestety doszło do tego, że oni wspólnie nakręcają się przeciwko mnie.
Ostatnio Piotr zaprosił wszystkich do nas na obiad, który sam ugotował. Mi powiedział o wszystkim w ostatniej chwili. Domyśliłam się, o co mu chodzi i nie zawiodłam się. Przy drugim daniu rozpoczęła się pogadanka na temat zalet posiadania dzieci. Potem krewni przeszli do bardziej bezpośrednich ataków. Powiedzieli, że Piotr skarżył im się, że chcę poczekać z zajściem w ciążę. Przytaknęłam tylko i ucięłam dyskusję. Dałam do zrozumienia, że to wyłącznie nasza sprawa. Atmosfera do końca wizyty była niezbyt przyjemna.
Piotr zarabia ponad 10 tys. zł i ma swoje mieszkanie, a ja zarabiam tylko 3 tys. zł i nie mam własnego lokum. To ja wprowadziłam się do niego. Gdybym powiedzmy za rok urodziła dziecko, byłabym na jego łasce. Moja kariera stanęłaby w martwym punkcie. Według mnie teraz jest dla mnie najlepszy czas na rozwój. Dziecko może poczekać. Jak zacznę zarabiać 5-6 tys. zł, poczuję się pewniej. Wtedy nie mam nic przeciwko dziecku. Moja pozycja będzie ustabilizowana. Będę miała z czego oszczędzać. Teraz co prawda też sporo odkładam, ale w razie rozwodu zostanę z niczym. Zostanie mi kilkuletnia luka w CV, małe dziecko i więcej obowiązków. W takiej sytuacji trudno mówić o kursach doszkalających i zapale do rozwoju.
Piotr coraz częściej łapie mnie za słówka i denerwuje się. Próbuje mnie za wszelką cenę przekonać do ciąży. Mówi, że nie jest dobrze rodzić pierwsze dziecko po 30-tce. Ja mam pełną świadomość tego, że jego argumenty są bardzo sensowne, ale nadal mnie nie przekonują.
Wiem, że nie tylko kobiety celowo zachodzą w ciążę bez wiedzy partnera. Facetom też zdarzają się takie akcje, ale oczywiście rzadziej. Znam jednak autentyczną historię, w której mężczyzna przedziurawił prezerwatywę i jego żona zaszła w ciążę. Kilka lat później rozwiedli się. Ona nie mogła mu tego zapomnieć. Zrujnował jej plany.
Nigdy nie podejrzewałam Piotra, że mógłby coś takiego zrobić, ale teraz sama już nie wiem. Ciągle mówi tylko o dziecku. Zachowuje się, jakby miał na tym punkcie obsesję. Albo się na mnie obraża, albo po raz kolejny zaczyna swoje dygresje na ten temat.
Kocham męża, ale ostatnio zupełnie go nie poznaję. Nie mam pojęcia, jak rozwiązać nasz problem...
Zobacz także: LIST: „Mam roczne dziecko i chcę wrócić do pracy. Teściowa twierdzi, że jestem wyrodną matką”