List: „Rodzice lekceważą moje stany depresyjne”

„Nie uważają depresji za poważną chorobę. Ojciec stwierdził, że to chyba taka nowa moda, wymówka dla lenistwa...”.
List: „Rodzice lekceważą moje stany depresyjne”
Fot. Unsplash (Brad Lloyd)
05.03.2023

Zaczęłam miewać stany depresyjne już w gimnazjum. Od kiedy pamiętam, czułam się gorsza od innych. Mimo że była atrakcyjna, miałam bardzo dobre wyniki w nauce i wszechstronne zainteresowania, wydawało mi się, że jestem nic niewarta. Ciągle porównywałam się z innymi, a w tych porównaniach zawsze wychodziłam o wiele gorzej od koleżanek. Mimo że mam już dwadzieścia jeden lat, nadal nie potrafię sobie poradzić z tymi uczuciami. Do dziś uważam, że jestem zerem

Zobacz także: Narzeczony chce, żebyśmy zamieszkali u jego rodziców. Moim zdaniem to fatalny pomysł

Rodzice zawsze stawiali mi bardzo wysoką poprzeczkę. Nie mogłam być z czegoś średnia, czy nawet dobra. Musiałam być najlepsza. Mieli do mnie pretensje nie tylko wtedy, kiedy nie wygrałam jakiegoś szkolnego konkursu, ale także kiedy byłam smutna, czy roztrzęsiona. Miałam szybko brać się w garść i doceniać to, jakie mam świetne warunki życia. Gdy czułam się źle emocjonalnie, nikt mnie nie pocieszał. Zamiast pokrzepienia ciągle słyszałam, że jestem niewdzięczna, bezczelna i krnąbrna. Oni wszystko dla mnie poświęcili, tak się dla mnie starają, a ja siadam z muchami w nosie do obiadu...

Na pierwszym roku studiów wyprowadziłam się z domu. Zamieszkałam ze swoim chłopakiem. Odżyłam psychicznie, w końcu nie mając na głowie nieakceptujących mnie rodziców. Mój związek niestety się rozpadł. Byłam w okropnym stanie. Załamałam się. Nie miałam siły na wstanie z łóżka, a co dopiero na chodzenie na zajęcia, naukę i weekendową pracę. Wtedy po raz pierwszy rodzice wyciągnęli do mnie pomocną dłoń. Byłam zaskoczona ich zachowaniem. Powiedzieli mi, że mogę wrócić do domu, zrezygnować z pracy i skupić się na egzaminach. Tak zrobiłam.

Zaczęłam chodzić na terapię. Wracam do sił, ale dalej mieszkam z rodzicami. Niedawno znów zaczęli zachowywać się wobec mnie beznadziejnie. Po prostu nie uważają depresji za poważną chorobę. Ojciec stwierdził, że to chyba taka nowa moda, wymówka dla lenistwa... Jest mi bardzo ciężko. Nie wiem, co robić. Nie czuję się jeszcze na siłach, by znów łączyć naukę z pracą, ale życie z pod jednym dachem z ludźmi o takich poglądach zupełnie mnie wykańcza.

C. 

Zobacz także: Moja córka zrezygnowała ze studiów. Opowiada, że zamierza zostać fashionistką

Polecane wideo

3 obłędne looki, które będą hitami tej wiosny. Pasują na wszystkie okazje
3 obłędne looki, które będą hitami tej wiosny. Pasują na wszystkie okazje - zdjęcie 1
Komentarze (20)
Ocena: 5 / 5
gość (Ocena: 5) 07.04.2024 00:00
Wuj ci w doope
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 04.10.2023 09:01
Twój ojciec jest pusty jak but i właśnie przez takich jak on mamy wysoki odsetek samobójstw w kraju... A wystarczyłoby się trochę podszkolić w zakresie chorób, poczytać o depresji i już skończyłoby się głupie pier..dolenie 3po3. Współczuję zacofanych rodziców.
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 07.03.2023 16:22
dzisiaj chyba kazdy ma stany depresyjne , zawsze sie cos znajdzie co czlowieka zdoluje, moze to byc nieodwzajemnona milosc , stagnacja w pracy, brak mozliwosci rozwoju, jakas choroba ktora nie wiadomo jak leczyc, utrata tozsamosci itd
odpowiedz
gość (Ocena: 5) 06.03.2023 10:59
Nie twierdzę że depresja nie istnieje albo że nie jest poważną sprawą. Ale że obecnie jest na nią potężna moda, to też prawda.
zobacz odpowiedzi (2)
gość (Ocena: 5) 06.03.2023 00:25
Ja podziwiam rodziców ze i tak wytrzymują. Było mi żal osob chorych na depresje, dopóki nie pracowałam z takową. Koszmarny rok, który sprawił ze z osoby pozytywnej i pełnej zycia sama stawałam się znerwicowana i sama doszukiwałam sie symptomów depresji. Osoba chora pięknie manipulowała swoim schorzeniem. Gdy coś zawalala typu terminy, projekty to był „atak choroby” i potrzeba zwolenienia sie z pracy, odpoczynku. Głupio zwrócić takiemu uwage... po paru godzinach wiedzieliśmy ze ta sama osoba imprezuje w najlepsze na mieście. Wskutek przyjmowania ogromnej ilości leków był słaby kontakt z tą osobą, ogromne wahania nastrojów, zapominanie co trzeba zrobić, błędy w pracy. Wszelkie niepowodzenia to była wina choroby a cały swiat musiał to rozumieć i szanować. Szkoda tylko ze inni nadrabiali i świecili oczami za takiego pracownika gdy z powodu „choroby” nie pojawił sie na spotkaniu z klientem.
zobacz odpowiedzi (3)

Polecane dla Ciebie