Pochodzę z rodziny, w której wiara była raczej drugorzędną sprawą. Chodziłam do kościoła sporadycznie. W liceum w ogóle przestałam. Rodzice uszanowali moją wolę i do niczego mnie nie nakłaniali. Przez wiele lat byłam ateistką. Pół roku temu zaczęłam jednak uświadamiać sobie, że bardzo brakuje mi życia duchowego.
Zobacz także: LIST: „Czuję się brzydsza od przyjaciółki. Wszyscy zwracają uwagę tylko na nią”
Sama nie wiem, dlaczego tak się zadziało i długo byłam zaskoczona swoimi odczuciami. Może miałam sporo problemów na głowie i potrzebowałam czegoś krzepiącego emocjonalnie. W każdym razie zaczęłam odwiedzać ulubioną parafię mojej przyjaciółki. Spodobała mi się i od czasu do czasu chodzę tam na msze. Niestety mojemu chłopakowi bardzo to przeszkadza. Ciągle się przez to kłócimy. Atmosfera w domu jest coraz gorsza.
Nie rozumiem Michała, chociaż to najbliższy mi człowiek. Jestem zawiedziona jego zachowaniem i zwyczajnie mi przykro. Nieustannie wytyka mi hipokryzję. Na każdym kroku mi docina. Mówi, że zwariowałam i że wstydzi się, że ma dziewczynę, która wierzy w zabobony i głupoty. Nie interesuje go to, że zaczęłam czuć się spokojniejsza i szczęśliwsza. Zaznaczę, że nigdy nie nakłaniałam go do zmiany poglądów. Staram się po prostu szanować poglądy i uczucia innych. W ogóle nie poruszam z nim z własnej woli spraw wiary.
Nie wiem, co robić, aby nasze relacje się poprawiły. Jesteśmy razem od trzech lat i do niedawna marzyliśmy o ślubie. Nie chcę go stracić. Siostra doradza mi, żebym zataiła przed nim to, że chodzę do kościoła, ale moim zdaniem to nieporozumienie. Przecież szczerość to filar związku...
Agnieszka
Zobacz także: To imię nadawano kiedyś wyłącznie arystokratkom. Od zawsze kojarzyło się ze szlachetnością i zmysłowością