Pochodzę z normalnej rodziny. Zawsze byłam jednak bliżej z mamą niż z tatą. Można powiedzieć, że to ona była u nas głową rodziny. Jak gdzieś chciałam wyjść jako nastolatka to zawsze o zgodę musiałam pytać ją. Ustalałam z nią wysokość kieszonkowego, korepetycje, zajęcia dodatkowe, wszystko. Tata był dla mnie bardziej jak kumpel, a mama była autorytetem. Jej się też bardziej bałam, choć nigdy na mnie nie krzyczała, ani nigdy mnie nie uderzyła. Po prostu była surowsza od ojca i miałam do niej respekt.
Teraz, jako dorosła kobieta po 30-tce, mam z nią o wiele bardziej przyjacielskie relacje niż kiedyś. Już nie jest dla mnie po prostu mamą, ale też przyjaciółką. Z ojcem jest jak zawsze, po kumpelsku. Mimo to nie potrafię do końca otworzyć się przed żadnym z nich. Nie wiedzą o mnie wielu rzeczy, bo zatajam przed nimi najważniejsze sprawy.
Nie wiedzą na przykład, że od półtora roku chodzę na terapię. Poszłam na nią, bo źle działo się w mojej poprzedniej pracy. Rodzice wiedzą, że miałam trudną szefową, ale nigdy im nie opowiedziałam o licznych upokorzeniach z jej strony, czy o mobbingu, którego byłam ofiarą. Pracę pod wpływem terapii zmieniłam, ale z psychologiem nadal mam spotkania raz w tygodniu.
Zobacz także: LIST: „Nie wyglądam na swój wiek. Mam 23 lata, a wszyscy dają mi aż…”
Rodzice nie wiedzą o tym, podobnie jak nic nie wiedzą o moim życiu osobistym. Nie opowiadam im o moich kolejnych relacjach. O jednej powiedziałam im dopiero po pół roku bycia z facetem, właściwie dopiero wtedy się o nim dowiedzieli, jak on się do mnie praktycznie wprowadził. Związek się skończył, a aktualnie mam aplikację randkową i chodzę na różne spotkania. Czasem jakaś znajomość trwa jeden dzień, czasem kilka tygodni. I nawet jak trwa kilka tygodni to nie mówię rodzicom, że w moim życiu pojawił się facet XYZ, tylko zatajam to przed nimi. Mówię ogólnikowo, że u mnie wszystko dobrze, ale nie wdaję się w żadne szczegóły.
Nie przywiązywałam do tego większej wagi, ale ostatnio poznałam koleżankę, która ma zupełnie inne podejście do rozmów ze swoimi rodzicami. Mówi im o wszystkim, radzi się ich, wiedzą praktycznie o wszystkim, co dzieje się w jej życiu. Poradziła mi, żebym bardziej otwierała się na swoim rodziców, ale z niewyjaśnionych dla mnie przyczyn nie umiem tego zrobić. Kocham ich bardzo, ale zwyczajnie nie umiem opowiadać im o tak ważnych rzeczach, jak terapia czy nowe związki.
Czy któraś z Was ma podobnie?
Renata