Pół roku temu mieliśmy z P. okropny kryzys. Nie było dnia, w którym byśmy się nie pokłócili. Zaczęło się bardzo niewinnie od drobnostek, takich jak mycie naczyń. Potem przyszedł wielki spór o to, że za dużo czasu spędzamy razem i przez to zaczynamy męczyć się sobą i nużyć. Myślałam, że napięcie szybko minie, ale tak się nie stało. Z każdym dniem było coraz gorzej. Jesteśmy razem od czterech lat i jeszcze nigdy nie było aż tak źle. Stopniowo oddalaliśmy się od siebie. Irytowaliśmy swoją obecnością, aż w końcu przestaliśmy ze sobą rozmawiać. To właśnie wtedy bardzo zbliżyłam się do mojego kolegi z pracy.
Zobacz także: Czy moje małżeństwo da się jeszcze uratować?
T. był dla mnie wielką podporą w tym ciężkim czasie. Byłam zrozpaczona. Bałam się, że to już koniec mojego związku z P. Bardzo go kochałam i zawsze wierzyłam w to, że to mężczyzna mojego życia. Nie potrafiłam pojąć, jak mogło dojść do tego, że ze szczęśliwej spełnionej pary nagle staliśmy się wrogami.
Często spotykałam się z T. po pracy. Wychodziliśmy na drinka, czy coś zjeść. Cieszyłam się, że mogę poznać męski punkt widzenia w różnych sprawach. T. widział wszystko zupełnie inaczej niż moje koleżanki. Radziłam się go, a jego rady w wielu sytuacjach pomogły mi załagodzić konflikty z P. T. to świetny słuchacz, naprawdę fajny facet. Zawsze można na niego liczyć. W pewnym momencie zauważyłam, że zaczął traktować mnie inaczej niż inne koleżanki. Był mną zauroczony.
P. w ogóle wtedy mnie nie zauważał. Byłam spragniona czyjeś uwagi, czułości. Zdarzył się wieczór, kiedy po kilku drinkach i kolacji postanowiliśmy pójść do niego. Oboje za dużo wypiliśmy. Skończyło się na tym, że się z nim przespałam... W trakcie jednej z kłótni z P. wykrzyczałam mu to w twarz. Chciałam nim wstrząsnąć. Nie potrafiłam znieść już naszej sytuacji. Czułam, że wolę się z nim rozstać, niż dalej żyć w takim wyniszczającym napięciu.
P. przyjął to bardzo źle. Był załamany. Nie mógł na mnie patrzeć i wyniósł się z domu, ale po kilku dniach wrócił. Wyznał, że nikogo jeszcze nie kochał tak, jak mnie. Mówił, że powinniśmy zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło i zacząć od nowa. Tak też zrobiliśmy. Wyjechaliśmy na dwa tygodnie na Kretę. Znów zaczęliśmy się świetnie czuć w swoim towarzystwie. Kryzys nieoczekiwanie minął.
Mimo to nie potrafię sobie wybaczyć tego, że go zdradziłam. Mam wielkie wyrzuty sumienia. W swoich oczach jestem nikim...
B.
Zobacz także: Rzuciłam pracę w korporacji, żeby zacząć spełniać marzenia. Zostawił mnie przez to chłopak